[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To nic takiego  powiedział Ketola.Stał niezdecydowany przed kanapą. Tak& nazdrowie  powtórzył i stuknął swoim kieliszkiem o kieliszek Joenty. I jeszcze raz gratulacje  wymamrotał Kimmo.Szampan był letni, miał irytujący posmak i musował niczym oranżada. Pyszny  powiedział Ketola, opróżnił kieliszek i opadł na kanapę. Co sądzisz o kieliszkach? Aadne, ładne  pochwalił Ketola. Sanna koniecznie chciała je kupić& szczerze mówiąc& dla mnie wszystkie wyglądajątak samo& Nie, nie, są naprawdę piękne  potwierdził Ketola. Czytasz, jak widzę?  wskazał nastos dokumentów.Joentaa przytaknął. Masz coś nowego? Niewiele  powiedział Joentaa. Być może kolejny przypadek z udziałem małego,czerwonego samochodu.W maju 1983 roku.Może coś nam to da, ale oczywiście nie mabezpośredniego związku z Sinikką Vehkasalo. Zamordowana dziewczynka? W 1983? Do dziś zaginiona  uściślił Joentaa.Ketola kiwnął głową.Joentaa dolał szampana. Właściwie chwytamy się wszystkich możliwych sposobów&  powiedział Joentaa.& ale nie mamy w zasadzie nic więcej.Ketola kiwnął głową.Spojrzał na karton, który stał obok stołu.Stare akta, które Joentaachwilowo odstawił na bok.Akta Ketoli.Ketola wyjął jeden z pożółkłych segregatorów i zaczął go kartkować.Po chwili czytaniauśmiechnął się.Potem zamknął segregator i ostrożnie odłożył na stół.Długo milczał, a potempowiedział:  Jednak to interesujące& Co masz na myśli?  zapytał Joentaa. %7łe ten karton tu stoi.%7łe te akta tu leżą.U ciebie.Kto by pomyślał, że ten karton jeszczeraz opuści piwnicę Pivi.Jak ją nazwał ten chłopak? Hm? Ten chłopak, który zaprowadził nas do piwnicy.Mojego ostatniego dnia w pracy. Ach tak, Antti& Właśnie. Graciarnia? Właśnie.Kto by pomyślał, że ten karton jeszcze raz wydostanie się z graciarni dosalonu. Tak&  potwierdził Joentaa. Przynajmniej na parę dni  powiedział Ketola i Joenta zastanawiał się przez chwilę, comiał na myśli, a Ketola stwierdził:  propos, to miły facet. Hm? Miły facet.Ten Antti z archiwum.Wciąż u was pracuje? Tak, tak.Ma już etat.Kiedy tylko tam zachodzę, widzę, że Pivi i on ciągle się śmieją,świetnie się rozumieją  powiedział Joentaa.Ketola kiwnął głową. A ty?  zapytał po chwili. Ja? Co u ciebie? U mnie?Ketola przyglądał mu się przez chwilę, całkiem spokojnie mierzył go wzrokiem.Joentaaodwzajemnił spojrzenie i pomyślał, że jeszcze nigdy nie patrzyli sobie w oczy w ten sposób,a potem odwrócił się, upił łyk z kieliszka i znów dolał szampana.Ketola uśmiechał się, gdy znów na niego spojrzał. Jesteś zabawny, Kimmo  stwierdził. Naprawdę cię lubię. Zabawny? Nie mogłem znalezć odpowiedniejszego słowa  powiedział Ketola. Dziękuję zaszampana. Odstawił kieliszek i wstał.  Zostań jeszcze  poprosił Joentaa.Ketola zatrzymał się przed fotografiami. Sanna?  zapytał i wskazał zdjęcie, na którym Sanna wytrącała swojej matce ciastkoz ręki. Tak  potwierdził Joentaa.Ketola przyglądał się fotografii.Stał przed nią przez kilka minut.Potem zdecydowaniekiwnął głową, jakby coś zrozumiał, i poszedł.[1]Północne słońce  przebywanie słońca ponad horyzontem w czasie jego dolnejkulminacji, zjawisko zachodzące w okolicach podbiegunowych [przyp.red.]. 12 CZERWCA1Poranek był chłodny.Timo Korvensuo poczuł krótkie, ostre ukłucie w plecach, gdy sięobudził.Jego lewa ręka spoczywała na kierownicy i przez kilka sekund nie był w stanie niąporuszyć, czuł, jakby to ramię nie było już częścią jego ciała.Odczekał chwilę i spoglądał na parking przez szybę, podczas gdy ból wpełzł do jegoramienia, a stamtąd w głąb ciała.Potem wyprostował się i pomyślał o innym poranku przed wieloma laty, kiedy to siedziałz przyjaciółmi w lesie wokół ogniska.Przez całą noc.W końcu niektórzy zasnęli, inniw milczeniu wpatrywali się w migoczące płomienie, a on wstał, wymamrotał słowa pożegnaniai poszedł.Przedzierał się przez krzewy i drzewa, aż w końcu natknął się na leśną drogę, a potemobrał niewłaściwy kierunek i nie mógł znalezć swojego roweru.Na ramieniu miał piekącą ranę,a przy każdym oddechu czuł jakby dym w płucach.Godzinami błąkał się po lesie, wszystko wyglądało tak samo, drzewa, drogi, rozwidlenia.Gdy w końcu odnalazł swój rower, było już znacznie cieplej i świeciło słońce.Rowerypozostałych zniknęły.Jadąc do domu, przez cały czas zżymał się, że wyszedł wcześniej od innych tylko po to,by wrócić do domu pózniej od nich.Pozostali z pewnością zdziwili się, że jego rower wciążjeszcze tam stał.Albo i nie.Przypuszczalnie tego nie zauważyli.Pózniej z nikim już o tym nierozmawiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed