[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aresztantki rzucają się do ciebie, całują twoje ręce, twoje suknie,twoje nogi.-.wdzięczność - kończy wielmożny - którą najlepiej możecieokazać przez dobre sprawowanie się.No jakże? Będziecie się dobrzesprawowały?133Maria KonopnickaPowtórne, głośniejsze jeszcze a!!! napełnia izbę, przy czymaresztantki rzucają się do ,,wielmożnego , całując jego ręce, połyjego surduta, jego buty, jego kolana - i audiencja skończona.Tażsama ceremonia odbywa się jeszcze pod dwoma lub trzema nume-rami, po czym idziesz oglądać lazaret, przez który przeprowadzającię z niezmierną szybkością do warsztatów, gdzie z progu rzuca sięokiem na szewców i krawców, do kuchni, gdzie wielmożny bierzeod kucharza warząchew i proponuje ci skosztowanie - porcji dlachorych - zdrowi już jedli, wreszcie wychodzisz do ogródka, w któ-rym wolno ci zabawić dłużej nieco, gdzie dostajesz parę kwiatkówalbo próbujesz obraną uprzejmie przez pana nadzorcę rzodkiewkęi skąd powracasz do kancelarii.Tu wielmożny okazuje ci żywe zainteresowanie się twoim zmę-czeniem.Proponuje ci tedy z całą uprzejmością, że jeśli zechceszjeszcze kiedy ponowić swoje odwiedziny - przeczuwa, niestety, żemożesz to zrobić! - to on nie będzie już cię trudził chodzeniem poschodach, tylko tu, do kancelarii, każe sprowadzić parę z ciekaw-szych aresztantek, a ty będziesz mógł z nimi pogadać i ,,wpłynąćna nie.Spodziewam się, iż masz tyle sprytu, że nie odrzucasz wręcz tejpropozycji.Już się do odejścia zabierasz, kiedy pan nadzorca, który na chwilębył wybiegł, powraca i prosi cię na wszystko, abyś do mieszkaniajego wstąpić raczył, abyś nie gardził.Wymawiasz się zrazu, potemidziesz.Na wstępie spotykasz stoi nakryty do śniadania.Obok kre-densu aresztant z podrosłymi nieco włosami i w cywilnym ubraniuprzeciera talerze.Z głębokiego półmiska kurzą się flaki, obok stoiwyborne masło, rzodkiewka, bułeczki, sery, piwo i wino.Na próżnosię upierasz, na próżno zapewniasz, żeś niegodny.Pan nadzorcasam ci na talerz nakłada, a napełniwszy kieliszki pije twoje zdrowie.Po śniadaniu prowadzi cię gospodarz do salonu.Tu przedewszystkim dano ci jest podziwiać stoliczek zrobiony na imieniny134Obrazki więzienneprzez więzniów, na stoliczku bukiet z chleba tejże fabryki, nad stolicz-kiem laurka w ramkach, za szkłem, a na niej powinszowanie od aresz-tantek, zaczynające się słowami: Jako to słońce, co świeci na niebie.Na drugiej ścianie druga laurka, przeszłoroczna, nad fortepianemtrzecia. Wielmożny ma całą galerię tych interesujących pamiątek.Oglądasz ich pięć, sześć, dziesięć, ale nie możesz obejrzeć wszystkich.%7łegnasz się wreszcie, gospodarz ściska twoje ręce, wyprowadzacię do sieni, do schodków, do powozu, którego drzwiczki sam za-myka za tobą.Jeśli w drodze konie cię nie poniosą i karku nie skręcisz, zna-czy to, że nie wszystkie, choćby też najszczersze, życzenia ludzkieOpatrzność spełnić pośpiesza.Aatwo pojąć, że choćbyś zrobił sto podobnych wizyt, pożytekz nich będzie taki właśnie, jak gdybyś na ulicy przed więziennymgmachem stanąwszy murom się jego przyglądał.Na szczęście masz więcej cierpliwości niżli pan nadzorca, a takżewięcej czasu.Długo wszakże trzyma się to w mierze.Za drugiej, za trzeciej bytności twojej taka sama scena w kance-larii, tak samo wielmożny prowadzi cię na schody i pod numery,takie same miewa z powodu przyjścia twojego kazania i tak samozaprasza cię na flaki.Aż zdarzy się wreszcie, że go odwołaj na drugi koniec korytarza,gdzie się pierzarki pobiły, a ty zostajesz sam na pięć, na dziesięć mi-nut.Innym znów razem zatrzymuje się wielmożny lub wybiegadla rozprawy z dostawcą grochu i sadła.Jeszcze innym wypadająwłaśnie widzenia.Co w takich razach jest najpocieszniejsze, tousilne przeprosiny jego, że cię musi na chwilkę samego zostawić.Tak, na chwilkę tylko.Ale byłbyś bardzo niezręcznym, gdybyśz chwilek takich skorzystać nie potrafił.Drogą, na której tu wszystko zrobić można, jest droga powścią-gliwości i umiarkowania.Przede wszystkim nie należy niczym135Maria Konopnickai nigdy wzbudzać nieufności w strażniku.Zostałeś sam, ale ani głostwój ani spojrzenie, ani ruch nie powinny być na jotę inne niż przypanu nadzorcy- Po wtóre nie należy strażnikowi nigdy ofiarowaćżadnych datków.On powinien wiedzieć, że masz prawo tu przy-chodzić i że otwieranie ci numerów nie zależy wcale od jego grzecz-ności i łaski, którą byś potrzebował opłacać.Jedynym gruntem, naktórym tu silnie stanąć można, jest grunt najściślejszej legalności.%7ładnych szeptów, żadnych intryg, żadnych konszachtów! Tym tyl-ko sposobem dojść możesz do tego, że pan nadzorca przestanie zatobą biegać, a strażnik spostrzegłszy cię pochyli głowę siwą i pójdziewprost na schody otwierać ci numery.Skoroś to zdobył, wygrałeś.Najpilniejszą teraz sprawą twoją będzie wyrównanie tego sztucz-nie wzniesionego poziomu, na jakim stosunek twój do więzniówpostawiły przemowy pana nadzorcy.Wchodzisz tedy cicho, spokojnie, jakby do miejsca wspólnego po-bytu.Zdejmujesz kapelusz, rękawiczki, a pozdrowiwszy aresztantkisiadasz pomiędzy nimi na ławce, nie pozwalając, aby przerywały swojezajęcia, i zaczynasz z nimi najpotoczniejszą rozmowę.W rozmowie tejunikasz jak ognia wszelkich ogólników moralizatorskich, wszelkichwzdychań na temat zepsucia, obrazy boskiej, śmiertelnych i powsze-dnich grzechów.Nigdy też nie wypytujesz o samo więzienie, o jegourządzenia, zarząd itp., ale zwracasz się do której z młodszych kobiet,dowiadujesz się, jaką robotę wykonywa najwprawniej, oglądasz wypla-tanie krzeseł, szycie, haft, dzierganie, przychylając się do robotnicy i nieodbierając jej roboty z ręki, przez co okazujesz szacunek dla jej czasu.Przy tej sposobności pytasz o imię, nigdy zaś o nazwisko, które i takci sama aresztantka powie, pytasz o wiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]