[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteś pewien, że chcesz się ze mną ożenić? -spytała powoli.Jego twarz przybrała stanowczy wyraz.- To jedyne rozsądne wyjście.Moglibyśmy poprostu zamieszkać razem, ale to nie wydaje mi sięwłaściwe.Teraz należysz do mnie.Należymy dosiebie.Mamy wobec siebie pewne obowiązkii zobowiązania.Tego rodzaju sprawy łączą sięz małżeństwem, a nie z przypadkowym romansem.Sama dobrze o tym wiesz.- Wypił łyk kawy i dodał: -W końcu to ty wciąż twierdzisz, że mnie kochasz.Honor zbladła z oburzenia.Ten człowiek byłniemożliwy.Wiedział, jak ją najboleśniej ugodzić.- To prawda - przyznała ze smutkiem.- Oddaj mimoją kawę.Wręczył jej kubek, spoglądając na niąz niepokojem.- Co się stało, Honor?Upiła duży łyk kawy.- Nic takiego, Conn.Potrzebuję czasu.Obojepotrzebujemy czasu.- Złapała się kurczowo tegojedynego sposobu ucieczki.- Musimy się nadwieloma rzeczami zastanowić, wiele sprawzaplanować.Na przykład to, gdzie będziemymieszkać.Mam pracę tu, w Pasadenie.Nie mogę takpo prostu przenieść się gdzie indziej.Wyobrażamsobie, że twoja główna siedziba jest teraz w SanFrancisco.- Moje interesy nie wymagają stałego miejsca -odparł sucho.- Bez problemu mogę przenieść mojebiuro do Pasadeny.Honor zamrugała bezradnie oczyma, wyczuwając,że celowo storpedował jej argumenty, zanimzdążyła je sformułować.Uchwyciła się kolejnegopretekstu.- Muszę też brać pod uwagę Adenę.- Na ile ją znam, twoje małżeństwo niewiele jąobejdzie.Poza tym wydaje mi się, że mnie aprobuje.- Nie chodziło mi o jej aprobatę.Myślałam, żebyłoby miło zaprosić ją na ślub - powiedziała zezłością Honor.- Jeśli chcesz, możesz ją zaprosić.Chętniezafunduję jej bilet do Vegas.- W ciągu następnych kilku dni policja może miećdo nas jeszcze jakieś sprawy - zauważyła Honor.- Wiedzą, gdzie nas szukać.- Mam umówione spotkania z klientami -wynajdywała kolejne przeszkody Honor. Naprawdęnie powinnam brać teraz wolnych dni.- Możemy na razie odłożyć podróż poślubną.Niebędzie cię w Pasadenie zaledwie przez dwadzieściacztery godziny.Chyba że będziesz chciała wyjechaćna parę dni.- Moja matka.- Wyślemy jej zawiadomienie - przerwał jej Conn.- Pózniej, kiedy wyjedziemy w podróż poślubną,możemy ją odwiedzić.Honor poszukiwała gorączkowo następnegopretekstu, ale nic nie przychodziło jej do głowy.- To za szybko, Conn - oświadczyła w końcu.-Potrzebuję czasu.Dopił kawę i stanowczym ruchem odstawił kubekna stolik.- Wymigujesz się.- A jeśli tak, to co?! - wybuchnęła.- Dlaczego? - spytał spokojnie.- Zapomniałaś już,że mnie kochasz? Wyzwalam w tobie namiętność.Uratowałem ci życie.Wiąże nas coś, co się zdarzyłopiętnaście lat temu.Jesteśmy sobie przeznaczeni.Chyba nie zaprzeczysz?- Nie, nie zaprzeczę, ale na pewno nie zmusiszmnie do małżeństwa, skoro nie jesteś pewien, co domnie właściwie czujesz.Spojrzał na nią ze zdumieniem.- Chyba nie wiesz, co mówisz! Doskonale zdajęsobie sprawę z moich uczuć.Jesteś moja.Będę sięo ciebie troszczył, będę się tobą opiekował będę sięz tobą kochał.Czego jeszcze chcesz mnie?- Miłości! Chcę, żebyś wreszcie zrozumiał, że to,co do mnie czujesz, jest miłością.Nie była już w stanie kontrolować swoich słówPoniosły ją emocje, nad którymi nie panowała i któremogły sprawić, że powie coś, czego potem będzieżałować.W oczach Conna zobaczyła gniew.Bała się,ale nie potrafiła się powstrzymać.Złapał ją za rękę, odstawił na bok jej kubeki przyciągnął ją do siebie.Przyglądał jej się ponurozza ciemnych rzęs.- Już cię pytałem, czy chcesz, żebym cię oszu-kiwał.Powiedziałaś, że nie chcesz.Zmieniłaś zdanie?- Nie, oczywiście, że nie - wyjąkała.- Czy wobec tego starasz się mnie zaszantażować,abym powiedział słowa, które chciałabyś usłyszeć?Szykujesz na mnie zasadzkę, Honor? Chceszpowiedzieć, że nie będę cię miał, dopóki nie zgodzęsię na wszystko na twoich warunkach?- Ja i zasadzka! To dla ciebie typowe.To przecież tysię specjalizujesz w splataniu sieci, prawda? Jużzapomniałeś? Do tej pory wpadałam we wszystkietwoje sieci po kolei, ale tym razem protestuję.Oczekujesz ode mnie całkowitego oddania się,a w zamian nie zamierzasz zrobić tego samego.Chcęmężczyzny, który będzie tak samo uwrażliwiony namnie, jak ja jestem na niego.Nie potrzebujęjednostronnego związku.- Uwrażliwiony? Chyba nie znasz znaczenia tegosłowa.Wrażliwi ludzie nie mają szans na tym świecie,chyba że ktoś się nimi zaopiekuje.- Ja się tobą zaopiekuję - obiecała żarliwie.- Nigdy cię nie zdradzę, nie zranię ani nie opusz-czę.Kocham cię.- Gdybyś tak naprawdę uważała, nie bawiłabyś sięze mną w gierki słowne.- Nic nie rozumiesz!- Chcesz koniecznie, żebym pasował do twojegowizerunku męża i kochanka.Chcesz mieć nade mnąwładzę.To masz na myśli, mówiąc o wrażliwości ,prawda? Chcesz wiedzieć, że przy tobie jestem słaby.- Wykorzystujesz swoją władzę nade mną! -wykrzyknęła ze złością.- A ty chcesz wyrównać rachunki.- Może ja też nie lubię niejednakowych szans.Już nie starała się mówić spokojnie i racjonalnie.Emocje wzięły górę, gdy poczuła, że wpada w kolejnąsieć przygotowaną przez Conna.- Nie masz wielkiego wyboru - stwierdził sta-nowczo.- Należysz do mnie.- To działa w obie strony.- W porządku, ja również należę do ciebie.Zadowolona? To już jest podstawa małżeństwa.- To jest podstawa romansu, a nie małżeństwa -odparła.- Będziesz rozdzierała szaty z powodu jednegosłowa?- Miłość to coś więcej niż zwykłe słowo.W prze-ciwnym razie nie przysparzałaby ci tylu problemów.- Zaczynam rozumieć, co to znaczy - powiedziałz oburzeniem.- Przynajmniej dla ciebie.To słabość,nadmierna wrażliwość i świadomość, że masz nademną władzę.Przyznaj się, Honor, że o to właśnie cichodzi.Spojrzała na niego bezradnie.- Jeśli rzeczywiście tak uważasz, nie mamy o czymrozmawiać.- O nie, Honor, tak łatwo się nie wycofasz.Wyjdziesz za mnie, i koniec.Będę dobrym mężem.Będziemy wobec siebie uczciwi.Będzie nas łączyćuczciwość, zaangażowanie i namiętność.Nic więcejnie jest ważne.- Chcesz powiedzieć, że wcale byś się nie przejął,gdybym przestała cię kochać? Pod warunkiem, żepozostanę uczciwa i zaangażowana? I oczywiścienamiętna?Conn wydawał się lekko zaskoczony, ale na-tychmiast zmarszczył gniewnie brwi.- To, co nazywasz miłością do mnie - powiedział -jest w gruncie rzeczy twoim poczuciem, że jesteś mipodporządkowana.I nie możesz tego zmienić,skarbie.Jeśli za mnie wyjdziesz, udowodnisz, że miufasz, a ja tego zaufania na pewno nie zawiodę.- To ty bawisz się w gierki słowne - stwierdziłaHonor, wyrywając mu swoją rękę.Pozwolił jej się odsunąć i wstać, a potem obser-wował zmrużonymi oczyma, jak wkłada szlafrok.Kiedy odważyła się znów spojrzeć mu w oczy,zobaczyła, że jego opiekuńcze, łagodne nastawienieznikło.Emanował teraz drapieżną, agresywną energiąi Honor straciła wszelką nadzieję.- Robisz mi awanturę, ponieważ nie jesteś pewna,czy będziesz miała nade mną taką kontrolę, jaką jamam nad tobą.O to w gruncie rzeczy chodzi, prawda?- spytał lodowatym tonem.- Manipulujesz mną od samego początku -stwierdziła z westchnieniem.- Oplątałeś mnie takąsiecią, że czasem nawet nie mogę myśleć rozsądnie.Przypuszczalnie dlatego teraz zakładasz, że chcęodwrócić ten proces.To nieprawda, Conn, ale gdzieśmuszę wytyczyć granicę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]