[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Para królewskich ptaków płynęła ku nam przez rozsłonecznione powietrze.wolno,majestatycznie, niemal nie poruszając rozpostartymi skrzydłami.Zledziliśmy jej lot ze szczerymzachwytem, wykrzykując niekiedy:- Oto jak wygląda orzeł na wolności!- Król przestworzy w swoim państwie!- I tych władców gór więżą ludzie w ciasnych klatkach zoologicznych ogrodów!- Spójrz pan.Spójrz pan.Ten pierwszy zaczyna kołować.- Wspaniały okaz.Rozpiętość skrzydła wynosi chyba z pół yarda.- Na sześć stóp je liczę.- Oto największy ptak, który.-- Widziałem większego - wtrącił nagle Uwah, milczący do tej pory jak głaz.- Jeszcze większego orła widzieliście? - spytał Hudson niedowierzająco. - To nie był orzeł - mruknął i pykając fajeczkę odwrócił się tyłem do nas i do Mt.Lyell, skądnadlatywały królewskie ptaki; uważał widocznie, że temat wyczerpany został całkowicie.Mr.Hudson palnął się dłonią w czoło.- Ale nas nabił w butelkę!.- zawołał.- Oczywiście, że są większe ptaki od orłów.- Większe od orłów? - zdziwiłem się, zapominając na chwilę, jaki jest zawód mojegotowarzysza.- No, po prostu: strusie.- Ah, prawda!.Uwah potrząsnął głową na znak przeczenia.- On był większy od strusia, biały i latał wysoko - rzucił przez ramię.Spojrzeliśmy po sobie i powiedzieliśmy sobie nawzajem oczyma, że stary metys maniezupełnie w porządku klepki.Nie zauważyliśmy, że tymczasem odwrócił ku nam swą pomarszczoną twarz, leczniezaprzeczalnie piękną, i patrzy na nas badawczo.A tak korzystne zrobił na mnie wrażenie - szepnął Hudson, pochylając się ku mnie, i umilkłszybko, dopiero teraz bowiem spostrzegł, że przewodnik podsłuchuje, co mówimy.Widząc urażoną minę jednego i zakłopotanie drugiego, zacząłem w te słowa.- Uwah ma rację, choć niezupełnie.Były na naszym globie ptaki znacznie większe odstrusiów nawet, bo wzrost ich dochodził do czterech metrów.- Chyba przed potopem.- Bynajmniej, Mr.Hudson.Nie dalej, jak sto kilkanaście lat temu zakończył życie ostatnimoa.- Ah, moa, dinornis, słyszałem.Widziałem także szkielety tych ptaków_olbrzymów wjakimś muzeum.- No, widzi pan.- Dobrze, dobrze.ale te  ptaszki żyły sobie w Nowej Zelandii.- I Australii.- Niech będzie w Australii, a tam nasz Uwah chyba nie był, to po pierwsze, po drugie moanależał, o ile się nie mylę, do rodziny biegusów, jak moje strusie, więc nie mógł latać.TymczasemUwah twierdził przed chwilą.- Dlatego też, Mr.Hudson, powiedziałem wyraznie, że ma on rację, lecz niezupełnie.Poprostu słyszał od kogoś o istnieniu olbrzymiego moa i, słysząc teraz nasze zachwyty nad orłami,wtrącił uwagę, że orzeł nie jest bynajmniej największym ptakiem.Sądziłem, że przewodnik będzie mi wdzięczny za tę obronę i rehabilitację jego reputacji woczach hodowcy strusi, który zakończył naszą rozmówkę w ten sposób: - Wobec tego jednak, że dinornisy dawno wymarły, musimy za największego z ptaków uznać strusia.strusia, panieBronson, a kto jest innego zdania, temu najwidoczniej piątej klepki brakuje.Tymczasem Uwah zrobił nam niespodziankę.- Moa? Nie słyszałem, ale widziałem białą sowę, dużą, jak cztery orły - rzekł stanowczo.- Białą sowę!.Hallo, Mr.Bronson, czy dobrze słyszałem? Ten człowiek widział białą sowę,ha, ha, ha, ha.sowę cztery razy tak wielką, jak orzeł.ha, ha, ha, ha, cztery razy tak wielką! Nie,Mr.Bronson.To jest śmieszne i tragiczne zarazem.Jeden przewodnik trajkoce ci nad uchem bezprzerwy, sypie głupimi żartami, z zegarkiem w ręku wylicza czas, a drugi.drugi myśli, że turystato idiota, którego można bezkarnie częstować bajkami o białych sowach.Stop, moi panowie!.Odjutra obywam się bez przewodników.Baedecker to mój przewodnik od jutra.Ten mi nie będzieopowiadał koszałek opałek.Biała sowa!.Ha, ha, ha, ha, ha.Byłem wściekły na Hudsona.Nie wierzyłem oczywiście w istnienie jakiejś tam białej sowy,ale przeczuwałem, że Uwah chce opowiedzieć nieznaną mi dotychczas indiańską legendę, a dlaspotęgowania efektu twierdzi, że sam ową sowę widział. Uwaga, materiał do nowelkiindiańskiej !.szepnął Ralph_redaktor.A teraz kpiny i śmiech Hudsona zepsuły wszystko.Uwah, urażony srodze, zaciął się, umilkł,nieczuły na moje prośby, aby opowiedział wśród jakich to okoliczności widział niezwykłego inieznanego zoologom ptaka.- Po co mówić? Panowie i tak nie wierzą - mruknął niechętnie, kiedy go moje naleganiaznudziły.- Kto wie? Może uwierzymy, może nas zdołacie przekonać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed