[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć zupełnie straciła orientację i pewnie nie byłabyw stanie nawet dotknąć palcem czubka nosa, to jednak Kanebez trudu odnalazł w ciemnościach jej dłoń.Splótł palce z jejpalcami i delikatnie przyciągnął do siebie.W pierwszejchwili chciała odruchowo stawić mu opór, ale pierwotnyimpuls sprawił, że mu uległa i podążyła za nim, nie zastanawiając się nawet, dokąd ją prowadzi.- Proszę za mną - szepnął.- Zaopiekuję się panią.Teraz poszłaby za nim nawet do piekła.Nagle potknęła sięi straciła równowagę.Pochwyciły ją mocne ramiona, napoliczku poczuła jego oddech, który zdradził bliskość jego ust.Zwilżyła językiem wargi i rozchyliła je, jakby prosiłao pocałunek, choć wiedziała, że to niemożliwe.Nagle zabłysło światło.Przez chwilę widziała wpatrzonew siebie, pełne uczucia oczy Kane'a.Zdała sobie jednaksprawę, że nie są sami.Teresa Medeiros Po północyOdwrócili się jednocześnie i zobaczyli opartego o framugę drzwi Juliana z pękiem świec w ręku.- Skoro chcesz pokazać pannie Cabot szkielety w naszych szafach, to powinieneś pamiętać o tym, żeby zabrać zesobą świece, drogi bracie - oznajmił przeciągle.Adrian wiedział, że powinien być wdzięczy Julianowi zato, że pojawił się w samą porę, ale w tym momencie miałochotę go udusić.To uczucie owładnęło nim nie pierwszyraz i podejrzewał, że nie ostatni.Caroline zesztywniała w jego ramionach.Nie była jużmiękka i uległa.Patrzyła podejrzliwie, zaciskając usta w wąską linię.Trudno było uwierzyć, że zaledwie kilka sekundwcześniej te usta rozchylały się zachęcająco, błagając o pocałunek.Kiedy znalazła się w jego objęciach, niemal stracił kontrolę nad sobą.Jej ufność, na którą sobie niczym nie zasłużył,wyzwoliła w nim pragnienie większe od pożądania. Zaopiekuję się panią", zapewnił.Gdy wypowiedział te słowa, zdałsobie sprawę, że nie będzie mógł dotrzymać obietnicy.Wciąż prześladował go duch kobiety, która była na tylenierozsądna, że uwierzyła w jego zapewnienia.Podszedł do brata i wyjął mu świece z rąk.- Jak zwykle zjawiasz się w samą porę.Panna Cabotpadła ofiarą mojej niezdarności.Upuściłem naszą jedynąświecę.- To musiało być okropne dla was obojga - odrzekł Julianz ironicznym uśmiechem.- Aż strach pomyśleć, co mogłobysię stać, gdybym nie przyszedł.- Właśnie - dodał konstabl Larkin, wychodząc z cienia zaJulianem.Teresa Medeiros Po północyAdrian spojrzał na niego, nie wierząc własnym oczom,a potem zgromił wzrokiem brata.- A co on tu, u diabła, robi?Julian westchnął.- Skoro musisz wiedzieć, ja go zaprosiłem.Zwiadomy, że Caroline jest tuż obok, Adrian starał sięopanować głos.- Co takiego?! - wycedził.- Nie bądz zbyt surowy dla brata.- Larkin uśmiechnął sięz wystudiowaną uprzejmością.- Postawiłem go przed wyborem.Powiedziałem, że albo pojadę z nim do Wiltshire, alboon pojedzie ze mną.do Newgate.- Pod jakim zarzutem? - spytał szorstko Kane.Larkin smutno potrząsnął głową.- %7łeby się bawić, trzeba mieć pieniądze.Twój brat uwielbia spędzać czas w szulerniach i przepada za towarzystwemdam.Zostawił po sobie niespłacone długi karciane, stoszłamanych serc i kilku rozwścieczonych dżentelmenów, gotowych zrobić wszystko, żeby się zemścić za stratę pieniędzyi narzeczonych.Adrian odwrócił się do Juliana.- Przecież cię ostrzegałem! Wiesz, że po alkoholu niepotrafisz wygrywać w karty i nie panujesz nad sytuacjąw towarzystwie kobiet.- Miał wielką ochotę z rezygnacjąuderzyć o ścianę głową.Swoją albo brata.- W zeszłymtygodniu dałem ci dwieście funtów.Co z nimi zrobiłeś?Julian potulnie spuścił głowę i zaczął nerwowo wygładzaćnieistniejące fałdy na koronkowych mankietach.- Zapłaciłem rachunek u krawca.Adrian wiedział, że kiedyś znów będzie miał ochotę goudusić, nie przewidział tylko, że nastąpi to tak szybko.I żeTeresa Medeiros Po północy132będzie chciał to zrobić za pomocą niewiarygodnie drogiego,jedwabnego fularu, który Julian nosił pod szyją.- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie, kiedy się zorientowałeś, że wpadłeś po uszy? Nie naprawiłbym złamanychserc, ale dałbym ci pieniądze na spłatę długów karcianych.Julian podniósł wzrok.W jego oczach wyraznie widaćbyło rozgoryczenie.- I tak już jestem ci winien więcej, niż kiedykolwiek będęmógł spłacić.Czując na sobie badawcze spojrzenie Larkina, Adrian niepowiedział ani słowa i tylko przeczesał palcami włosy.Larkin wyczuł słabość przeciwnika i postanowił zwiększyć swoją przewagę.- Kiedy usłyszałem, że zaprosiłeś na bal maskowy uroczesiostry Cabot, uznałem, że nic złego się nie stanie, jeśli i jadołączę do towarzystwa na zamku Trevelyan.W końcukiedy studiowaliśmy w Oksfordzie, spędzałem tu każde wakacje.Czy to nie ty kiedyś mnie prosiłeś, żebym uważał tendom za własny?Nagle, wbrew woli Adriana, minione lata gdzieś zniknęłyi Larkin znów był rozczochranym, chudym młodzieńcem,stojącym we frontowej sieni zamku przed groznie wyglądającym Wilburym, który otworzył mu drzwi.Onieśmielonyledwie zdołał wydukać, jak się nazywa.- Nie przejmuj się, stary - pocieszył go roześmiany Vic-tor.Wyszedł zza pleców Adriana i wymierzył przybyszowiżartobliwego kuksańca.- Wilbury pożera tylko chłopakówz Cambridge.To wspomnienie przypomniało Kane'owi, że kiedyś on,Larkin i Duvalier byli nierozłączni.Dopóki nie stanęła między nimi Eloisa.Teresa Medeiros 133 Po północyStarał się zagłuszyć echo wspomnień, kiedy Caroline podeszła do Larkina i wzięła go pod ramię.Powściągliwość,z jaką traktowała go w Londynie, niespodziewanie zniknęła.Widać było, że nawet na tak opanowanym człowiekujak konstabl promienny uśmiech Caroline zrobił wielkiewrażenie.- A ja się bardzo cieszę, że pan do nas dołączył.I jestempewna, że moja siostra również będzie uradowana.- Bardzo mi brakowało cywilizowanego towarzystwa,panno Cabot.Młody Julian okazał się dość nudnym towarzyszem podróży.Całą drogę spał i robił mi awantury, za każdymrazem, kiedy chciałem otworzyć okiennice w oknach powozu.- Skoro się tu spotkaliśmy, to może opowie mi pan o latach, które spędziliście wraz z lordem Trevelyanem na uniwersytecie.- Ruszyli w stronę wyjścia z galerii.- Niech mipan zdradzi, czy wicehrabia bardzo się od tamtego czasuzmienił? Czy zawsze był taki.władczy?- Podejrzewam, że bardzo o siebie dba.Mógłbym przysiąc, że od skończenie studiów nie postarzał się nawet o jeden dzień.Julian spostrzegł, że brat w napięciu przygląda się odchodzącym.- Dobrana para, co? - zauważył.- Nie od dziś uważam,że ładna, młoda żona to właśnie to, co najlepiej zajęłoby jegodociekliwy umysł.Adrian spiorunował brata wzrokiem.- Nie musisz czasem wypolerować butów albo wykroch-malić fularu?Julian nie zawsze postępował rozsądnie, ale nie był głupi.Wziął świece z rąk Adriana i odszedł, pogwizdując.Kanezostał sam w ciemnościach.Teresa Medeiros Po północyByć może lochy zamku Trevelyan napawały przerażeniem, ale główna komnata została zamieniona w przytulnysalon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]