[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Emilypachniała pudrem dla dzieci, świeżym powietrzem i słońcem.Miała zamknięte oczy.Chciał, by je otworzyła, by mógł zobaczyć ich niezwykłąbarwę.By spojrzała na niego z wyrazem przyzwolenia.Trzymał w dłoniach jejtwarz, wsuwał palce w jedwabiste włosy.Ktoś może on sam? nacisnął guzik piętra Emily.Gdy winda stanęła, wyto-czyli się na korytarz, a potem wpadli do mieszkania dziewczyny.Próbując za-mknąć drzwi, omal nie zrzucił z haka wiszącego na ścianie roweru.Boże, tak bardzo jej pragnął.Ale to ona powinna podjąć decyzję.Musiał cze-kać.Znieruchomiała.Lecz inaczej niż on wobec Madison.Wiedział, że Emily wcalenie chce przerywać.Zmusiła się.Kilka razy próbowała się odsunąć, a potem zno-wu lgnęła do niego całym ciałem, szukając ustami ust.W końcu na serio zdecy-dowała się zakończyć uściski.Cofnęła się o kilka kroków, obronnym gestem wy-suwając przed siebie ramiona.Oboje dyszeli, z trudem łapiąc oddech.- Co się stało?- Nic.Po prostu nie chcę, żeby wszystko działo się tak szybko.- W porządku, Emily. Poddał się, unosząc dłonie. Będzie, jak zechcesz.- Nie o to chodzi.Naprawdę tego chcę.Ale nie tak szybko.Muszę wiedzieć,czy można ci zaufać.Poznajmy się lepiej.Przecież właściwie nawet nie wiem, kimjesteś.Pewnie robisz to często.Ja nie.Miałam niewielu chłopaków.Naprawdę.163RSNigdy nie należałam do dziewczyn, które od razu idą do łóżka.Może to brzmi sta-roświecko.Ale taka jestem.Po prostu nie robię pewnych rzeczy.- Wcale tego nie chcę.- Naprawdę? Naprawdę.To znaczy bardzo pragnę.Pewnie nigdy się nie dowiesz jakbardzo.Ale chcę, żeby nasza bliskość coś znaczyła.Jeśli do niej dojdzie.Nie za-kładam. Denerwujesz się. Uśmiechnęła się do niego. Jak diabli. %7łałośnie przygładził włosy. Jak nigdy w życiu.Wierzysz te-raz w to, co powiedziałem na tarasie? Wszystko jest dla mnie nowe, Emily.Zupeł-nie nowe.Uwierzyła.Wtedy, gdy opowiadał jej o Madison, i teraz też.A przynajmniejbardzo tego chciała, a jak dla niej, był to duży krok naprzód.Wygładziła sukien-kę, odgarnęła włosy. Słuchaj zaproponował Jackson. Jest jeszcze wcześnie.Może chcesz sięgdzieś wybrać? Moglibyśmy pójść na spacer.Albo do kina.Na obiad.Gdzie tylkomasz ochotę.Zróbmy wszystko we właściwej kolejności. Brzmi dobrze. Uśmiechnęła się z wdzięcznością.Już na ulicy wzięła go za rękę, a Tripowi wydało się to najnaturalniejszą i naj-cudowniejszą rzeczą na świecie.Gdy tak szli chodnikiem, a potem zniknęli za ro-giem, przyglądały im się dwie osoby.Portier Jesus, który pogratulował sobie wduchu, że dzięki jego mądrym radom tych dwoje pięknych ludzi się odnalazło.IMadison wysiadająca właśnie z taksówki przed kamienicą.Nie zauważyli jej, ale ona ich widziała.EveNa górze Eve zamknęła za sobą z hukiem drzwi mieszkania i poszła prosto dołazienki, też trzaskając drzwiami, żeby było do pary.Zatkała wannę korkiem i za-częła nalewać wodę, dodając do niej dużą porcję lawendowego płynu do kąpieli,który miał rzekomo ułatwiać zasypianie.Dziś wieczorem lawenda nie wystarczy.Była zbyt rozgniewana, żeby spać.Ed przygotował kubek herbaty i ostrożnie zapukał do drzwi.Nie były zamknię-te na klucz.- Mogę wejść?- Nie chcę z tobą rozmawiać.- W porządku.Przyniosłem ci tylko herbatę.164RSPostawił kubek na brzegu wanny.Eve leżała na plecach z zamkniętymi ocza-mi.Popatrzył na jej ciało.Piersi zrobiły się większe, sutki ciemniejsze.Wypukłybrzuch wynurzał się z piany, pępek lekko sterczał.Nie da się ukryć była w ciąży.A on, oczywiście, zachował się jak świnia.Przynajmniej wobec niej. Bardzo mi przykro, Eve. Z jakiego powodu? Dlatego że raczyłeś przyjść na moje przyjęcie pięć mi-nut przed końcem, czy dlatego, że masz teraz u mnie krechę. Z jednego i drugiego?Otworzyła oczy, a on zajrzał jej w twarz.Uśmiechnął się zwycięsko.- Mogę wejść?- Idz do diabła.Jestem zła.- Wchodzę.Zciągnął spodnie od garnituru i rozpiął koszulę.- Nie ma miejsca.- Ależ jest.Zanurzył stopę w wodzie i lekko chlapnął na Eve. Jesteś pewna, że nie za ciepła? Dziecko nie powinno brać takich gorącychkąpieli.- Niby skąd o tym wiesz?- Czytałem w poradnikach.Nie wiedziała.Musiał czytać, gdy spała.Usiadł na drugim końcu wanny, na-przeciwko niej.Spojrzała na niego wyczekująco.Wzruszył ramionami, a potemrozłożył je szeroko. Co? Cokolwiek powiem i tak nic nie pomoże, prawda? Przecież nie obcho-dzi cię niezwykle ważny telefon, do którego odwołano mnie już z windy?- Naprawdę? Popatrzyła na niego zmrużonymi oczami.- Przysięgam.Pochylił się i pocałował ją w kolano. Chciałem być na przyjęciu, Eve.Daję słowo.Bardzo cię przepraszam.Na-prawdę.Nic nie odpowiedziała. I chciałbym, żebyś mi wybaczyła.Westchnęła.Ukłąkł w wannie i przysunął się do niej, aż ich twarze znalazłysię na jednym poziomie.Woda chlapała na podłogę.Ed wtulił twarz w wilgotnąszyję żony, a ona położyła mu rękę na głowie.Otarli się brzuchami, choć utrzy-mywał ciężar na dłoniach i kolanach, uważając, by jej nie przygnieść.- Nie pozwoliłam ci wejść do wanny.- Ale nie powiedziałaś też, że nie mogę.165RSNie miała siły dłużej się na niego złościć.Spóznił się na przyjęcie, choć niepowinien.Lecz kłótnia ją zmęczyła.A teraz byli razem.RachaelPoranek, w którym Rachael dowiedziała się, że David ma romans, aż do tejchwili przebiegał zupełnie zwyczajnie.Była niedziela, a Milena w weekendy pra-cowała tylko latem, w Connecticut, lub w niektóre sobotnie wieczory.Rachael ko-chała ją i wiedziała, jak bardzo jej obecność ułatwia im życie, ale lubiła też dni,gdy opiekunka nie przychodziła i miała dzieci tylko dla siebie.David spał do ósmej.Rachael jak zwykle była na nogach już od wpół do szó-stej.Nie potrzebowała budzika budziła się sama.Przebiegła 10 kilometrów wo-kół Jacąueline Kennedy Onassis Reservoir, słuchając na iPodzie piosenek zespołuColdplay, i wróciła do domu, zanim wstały dzieci, by jak w każdy weekend usma-żyć dla wszystkich naleśniki.Krzątanina zwabiła maluchy do kuchni, zaspane ipotargane, ale głodne.Rachael rozmawiała z nimi przy jedzeniu, oparta o blat, zkubkiem herbaty earl grey w dłoniach.Jacob zaczynał dziś zajęcia w szkółce pił-karskiej po drugiej stronie miasta i nie mógł się doczekać, kiedy włoży strój i tampojedzie.Tak jak matkę, rozpierała go energia i Rachael wiedziała, że sport dobrzemu zrobi.Noah chciał popatrzeć na wyczyny brata.David miał ich zawiezć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]