[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypij to szybko, apotem usiądz wygodnie i słuchaj mnie.Posłusznie wychylił szklankę. Dobrze westchnęła z zadowoleniem teraz zdejmę ci buty.Chcę, żebyś się całkowicieodprężył, a ja w tym czasie powiem ci, jakie cuda mogą się tu wydarzyć, na drugim piętrzedomu pod numerem 16. Zdjęła mu krawat i rozpięła koszulę, a potem stanąwszy z tyłu,zaczęła masować kark i szyję kolistymi ruchami.Pod dotykiem jej chłodnych, zwinnych rąkrozluzniały się napięte mięśnie.Veronique pochyliła się nisko, by móc szeptać mu do ucha, iznów dotarł do niego jej cudowny zapach wilgotnych paproci i polnych kwiatów. To jest pokój marzeń mruczała jesteśmy daleko od innego świata, daleko odzmartwień, daleko od przeszłości.daleko tul przyszłości.Jesteśmy tutaj, teraz, razem.Kobieta, której szukasz, jest tu, w tym pokoju, ta śliczna, smukła dziewczyna o jedwabistejskórze i burzy rudych włosów jest tu w całej krasie swej młodości i niewinności.Jej ręce przesuwały się w dół po jego plecach, masując nieustannie.Greg odniósł wrażenie, że unosi się w ciepłej wodzie.Czuł tylko te miękkie ręce na nagiejskórze i słyszał hipnotyczny głos. Mój najdroższy. Dłonie Veronique przesunęły się po jego piersiach, palce okrążałypieszczotliwie sutki, aż przeszył go dreszcz. Przybyłeś do krainy spełnionych marzeń, gdzieukoisz niespokojne serce. Uklękła między jego nogami. Masz takie jędrne, młode ciało,Greg, silne i opalone.Jesteś człowiekiem otwartych przestrzeni, który kocha jezdzić konno zdziewczyną swoich marzeń i patrzeć, jak jej włosy rozwiewają się na wietrze.Chodz,pocałuj mnie. Musnęła drażniąco ustami jego wargi, przesunęła po nich czubkiem języka,jakby próbując, jak smakuje, a potem przywarła do niego w mocnym pocałunku.Uwolniłapiersi z sukni, a on przyciągnął ją do siebie z całej siły, nie pozwalając jej oderwać ust. Niemogę się doczekać. szepnęła po długiej chwili, ześliznęła się z niego i zniknęła z obietnicą: Zaraz wracam.Greg leżał nieruchomo, zwiesiwszy bezwładnie ręce i nogi, zbyt leniwy, by się poruszyć,czując rozkoszną błogość w każdym nerwie Nie wiedział, ile trwa nieobecność Veronique,lecz był gotów czeka całą wieczność. Chodz, Greg! zawołała z łóżka. Chodz do mnie, czekam na ciebie.Niecierpliwie odsunął przejrzyste zasłony.Leżała na poduszkach, ubrana w zwykłą białąkoszulę nocną, zawiązaną z przodu niebieskimi wstążeczkami.Czy to była Veronique?Przeciągnęła się rozsypując włosy po poduszce. Jestem twoim marzeniem, Greg, twoim straconym marzeniem.Spójrz! Czy to nie sąwłosy twojej ukochanej?Gwałtownie zaczerpnął tchu i dotknął lśniącego rudego pasma.Przesunął je z zachwytemmiędzy palcami.Na twarz Veronique nakładały się niezapomniane rysy Poppy. To nasza noc poślubna, na którą oboje tak długo czekaliśmy.Nie musimy już hamowaćswojej namiętności.Wróciłam do ciebie, Greg, i dziś w nocy będziemy razem.To naszmiesiąc miodowy.Chodz do mnie i kochaj mnie, najdroższy. Gardłowy głos kobiety stał sięjasny i dziewczęcy.Ujął jej rękę i położył się obok niej.Wychyliła się przez niego i zaciągnęła gazowezasłony.Zostali zamknięci w ich własnym świecie koloru brzoskwini. Zawsze cię pragnęłam, Greg szepnęła rozwiązując niebieskie tasiemki ale jestemzupełnie niewinna i nic nie wiem o miłości.! Musisz mnie wszystkiego nauczyć, żebym mogłakochać cię tak gorąco, jak ty mnie. Och, najdroższa! krzyknął upojony szczęściem. Taki długo na ciebie czekałem.Przywarł ustami do jej piersi, potem wolno przesunął je niżej, a ona z dziewczęcymiwestchnieniami i okrzykami, dygocząc z pożądania, wygięła plecy w łuk i jęknęła głośno.Miotała głową na obie strony i wczepiając się rozrzuconymi rękami w prześcieradło krzyczałaI z rozkoszy.Wreszcie zadrżała i opadła na poduszki. Teraz wiem, co to jest być oblubienicą szepnęła twoją oblubienicą.Och, Greg,kochaj mnie teraz!Wszedł w nią z jękiem długo powściąganej żądzy, a Veronique złapała oddech w udanymbólu i oplotła go mocno ramionami i nogami.Złączeni w jedno osiągnęli szczyt rozkoszy. Ach! krzyknął. Aaach! Poppy, moja najdroższa!Przymknięte oczy Veronique otwarły się szeroko. Poppy? szepnęła.Greg patrzył nieprzytomnie na ich splecione ciała, na rude włosy, błękitne oczy i smukłe,białe ciało swojej ukochanej. Poppy powtórzył, odgarniając jej włosy moje najsłodsze, małe leśne zwierzątko.Wiedziałem, że taka będziesz.W głowie Veronique wypadki ubiegłego wieczoru szybko układały się w logiczną całość:odmowa madame, by wyjść do gości, i maskarada Simone, która przedstawiła się jako Poppy.Westchnęła głęboko. Greg odezwała się swoim ciepłym, gardłowym głosem porozmawiajmy o dawnychczasach.znamy się już tak długo.Oparł się o poduszki trzymając ją w ramionach. Pamiętasz, jak jezdziliśmy razem po pastwiskach? Zcigałaś się ze mną, kto z nas zagoniwięcej bydła.A wtedy, gdy zawiozłem ciebie i Angel do szkoły w Santa Barbara, jak jej napoczątku nie cierpiałaś i rozkwaszałaś innym dzieciakom nosy? Pomyśleć tylko, nazywaliśmycię wtedy fasolową tyczką, a jak spojrzę na ciebie teraz. Poppy cię kocha szepnęła Veronique, wyślizgując się spod niego. Zaraz ci pokażę,jak cię kocha.Uśmiechnęła się przebiegle, gdy Greg odchylił głowę i zamknął oczy. Nazywają mnie kameleonem, panie Konstant szepnęła cicho. Potrafię przeniknąć dotwojego umysłu i stać się każdą osobą na świecie.A teraz jestem Poppy.Poppy, skuloną w niewygodnej pozycji na sofie, obudziło stukanie do drzwi.Po wygasłymogniu i chłodzie panującym w pokoju poznała, że musi być pózno.Zegar na kominkuwskazywał wpół do piątej.Usiadła i odrzucając w tył potargane włosy zawołała: Proszę wejść!Watkins spojrzał na nią zaskoczony.Dotychczas nigdy nie zasypiała, zanim ostatni gośćposzedł do domu lub zniknął na górze, a o wpół do piątej zawsze sprawdzała książkęrachunkową, rześka i pełna energii.Lecz teraz wyglądała na zmęczoną i wyczerpaną. Najmocniej przepraszam, ma am, nie wiedziałem, że pani odpoczywa.Przyniosłem paniksiążkę, jak zwykle. Dziękuję, Watkins rzekła Poppy ze znużeniem. Czy wszyscy już poszli? Zostało tylko kilku gości, którzy omawiają interesy w bibliotece.Kuchnia przygotowujeim śniadanie na piątą.Poppy otworzyła książkę, w której zapisywano usługi wszelkiego rodzaju oraz pobraną zanie opłatę.Przesunęła palcem po imionach dziewcząt, sprawdzając, jakich miały klientów.Raptem jej palec znieruchomiał. Veronique?. Nie wierzyła własnym oczom. Jest z panem Konstantem, ma am, tym dżentelmenem z Ameryki, który tak bardzo chciałsię z panią zobaczyć.Jego przyjaciel, pan Hammond, jest z Villette. Więc on wciąż tu jest? Z Veronique?! Tak, ma am. Watkins obrzucił ją niespokojnym spojrzeniem, Była śmiertelnie blada.Przestraszył się, że jego chlebodawczyni zemdleje. Czy pani nie jest chora, ma am? Możecoś przynieść? Czy mam posłać po lekarza? Zostaw mnie samą, Watkins szepnęła Poppy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]