[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jutro zaczniemy podkręcać poziomdo maksimum.- Dobrze, dobrze.- Sal-Solo machnął ręką.- Właśnie tego się spodziewałem.Oglądałem przebieg symulacji na ekranach monitorów w sterowni.- Przeniósłspojrzenie na Hana.- A to kto? - Zapytał.- Panie ministrze wojny, przedstawiam panu mojego partnera, Aalosa Noorga -powiedział bez namysłu Antilles.- Aalos spędził większość życia w SektorzeWspólnym, gdzie był najemnym pilotem na usługach różnych korporacji, dopóki tenkryzys nie przekonał go, że pora wracać do domu.- Odwrócił się do Hana.- Aalos,zdejmij hełm - rozkazał.Han chwycił hełm oburącz i udał, że usiłuje go obrócić na kołnierzu.Naturalniehełm ani drgnął.Solo ponowił próbę, a pózniej, gestami wyrażając rozpacz, zacząłudawać, że stara się otworzyć przesłonę.Ona także pozostała na poprzednim miejscu.- Prototypowe hełmy - wyjaśnił przepraszającym tonem Wedge.- Wygląda na to, że projektanci muszą jeszcze nad nimi popracować, abyusunąć wszystkie usterki.- Na to wygląda - zgodził się z nim Sal-Solo.Han odwrócił się i kilkakrotnie uderzył hełmem o boczną ściankę symulatora, apózniej ponowił próbę odkręcenia.Mimo to hełm i przeciwblaskowa przesłona anidrgnęły.- Nic nie szkodzi, nic nie szkodzi.- Sal-Solo podszedł do niego i wyciągnął rękę.- Miło poznać prawdziwego patriotę.Han uścisnął jego dłoń.Wymamrotał cicho i niewyraznie, żeby Thrackan niezrozumiał jego słów:- Dziękuję niebiosom za to, że mój hełm się zaciął, bo dzięki temu nie muszęwąchać twojego smrodu.Sal-Solo odwrócił się do Antillesa i posłał mu zdezorientowane spojrzenie.- Co on powiedział? - Zapytał.- Chce podziękować panu i swojemu szczęściu, bo nawet w najśmielszychmarzeniach nie spodziewał się, że spotka go zaszczyt brania udziału w tej wyprawie -wypalił Wedge.- Aha - mruknął Thrackan.- Nie ma za co.- Chciałbym także przykuć cię łańcuchem do bantha, a potem przeciągnąćpięćdziesiąt kilometrów po kolczastokrzewach i gąszczach mięsożernych roślin, ażprzemienisz się w mokrą plamę - wymamrotał Han.Wedge chrząknął.- Aalosie, nie przesadzaj z tymi pochwałami - powiedział - bo przywódca Koreliipomyśli, że starasz się mu schlebiać.- Nie ma znaczenia, co on mówi.- Sal-Solo klepnął Hana po ramieniu.- Liczysię tylko to, żeby wasza wyprawa zakończyła się sukcesem.Starajcie się nadal tak jakdo tej pory.Odwrócił się i wyszedł równie szybko, jak przedtem się pojawił, a członkowiejego świty niemal wybiegli za nim.Kiedy odgłos cichnących kroków i szmer zamykanych drzwi dały im dozrozumienia, że Sal-Solo i jego podwładni opuścili korytarz, Han bez trudu zdjął hełmz głowy.- Niewiele brakowało - stwierdził Wedge.- Bardzo niewiele - przyznał Han.- Dla uczczenia tej okazji proponuję, żebyśmy się czegoś napili.- Dwie kolejki - zgodził się z nim Solo.Lorrd City, LorrdBen ocknął się i stwierdził, że ktoś szarpie go za stopę.Oburzony, otworzyłjedno oko i zobaczył stojącego u stóp łóżka Jacena.- Czas wstawać - odezwał się starszy Jedi.-.Nnie śpię - wymamrotał chłopak.- Ubierz się i zabierz sprzęt.Ben otworzył z widocznym wysiłkiem drugie oko i usiadł na łóżku.- Czyżby pani doktor Rotham odgadła znaczenie pozostałych plecionek? -Zapytał.- Nie.Mamy jeszcze jedną sytuację, w której zwrócono się do nas z prośbą opomoc.- Aha.- Ben skupił się na tym, żeby zmusić mózg do funkcjonowania.- Mamnadzieję, że tym razem nic nie eksploduje.- Znów coś eksploduje, prawda? - Zapytał Ben.Jacen pokiwał głową, ale chyba myślami błądził gdzie indziej.- To możliwe - powiedział.Stali obok kłębiącego się i zdenerwowanego tłumu na skraju przestronnegoplacu.Jego durbetonową powierzchnię wyłożono wygładzonymi przez wodęotoczakami, żeby nadać jej sztucznie naturalny wygląd.Nawet z daleka było widać, żeplac pokrywa warstewka wody.Po przeciwnej stronie, przed budynkiem Lorrdiańskiej Akademii NaukMorskich, stało ogromne transpastalowe akwarium.Wyglądało podobnie jak akwariaw salonach wielu apartamentów albo w sypialniach dzieci, ale miało rozmiarydwupiętrowej prywatnej rezydencji.Mogłaby w nim zamieszkać rodzina Kalamarianalbo Quarrenów, gdyby jej członkowie wykazywali skłonność do ekshibicjonizmu.Dozewnętrznej powierzchni węższej, południowej ściany przytwierdzono schody iotwarty szyb niewielkiej windy, a nad górną krawędzią widniała potężna durastalowabelka, podtrzymująca ciężar obudowy sprzętu filtrującego wodę i monitorującego jejparametry.W ogromnym akwarium nie było jednak wody, co wyjaśniało kałuże na placu,nawet w sporej odległości od zbiornika.Na jego dnie odtworzono miniaturowąpanoramę śródmieścia Lorrd City, włącznie z najbardziej rzucającą się w oczy białąwieżą budynku administracyjnego uniwersytetu i przestronnym, miłym dla okagmachem studenckiego samorządu.Wszystkie budowle były bardziej jaskrawopomalowane niż oryginały.Między budynkami kuliły się istoty wielu ras, któreślizgały się na różnobarwnych kamieniach, żwirze i konających formach morskiegożycia.Ben widział ludzi, Bothan, Kalamarian i Verpinów.Wszyscy kierowaliprzerażone spojrzenia na stojącego w południowo-wschodnim kącie akwariumrosłego mężczyznę.Mężczyzna miał ze dwa metry wzrostu i ważył co najmniej sto pięćdziesiątkilogramów, z których spora część przypadała na mięśnie.Miał krótko przystrzyżone izawadiacko zaczesane ciemne włosy, wąsy i brodę, dzięki którym wyglądał jakgwiezdny pirat z dziecięcych holoseriali.Był ubrany na czarno, w lewej dłoni trzymałblasterowy pistolet, a w prawej mniejszy przedmiot, którego Jedi nie moglirozpoznać.Na sobie zaś miał inną istotę ludzką.Ciemnoskóry mężczyzna, przytwierdzonydo jego pleców zwojami samoprzylepnej taśmy, był przeciętnego wzrostu i w średnimwieku.Stykali się plecami, zwróceni twarzami w przeciwne strony.- Ten wielkolud na pewno oszalał - stwierdziła Nelani.- Zwiadkowie stwierdzili, że jeszcze kilka godzin temu akwarium było pełne, amorskie formy życia, jak zwykle, pływały bez celu albo zjadały się nawzajem.Pózniejna placu pojawili się terroryści przebrani za miejskich pracowników.Na ich czele stałten rosły mężczyzna.Paru otworzyło awaryjne zawory, żeby woda rozlała się po placu,a pozostali zapędzili gości do muzealnej części akademii, po czym zmusili, żebywspięli się po schodach i wskoczyli do akwarium, zanim wypłynie z niego woda.Zakładnicy pływali, przerażeni i zdezorientowani, a terroryści przywiązali jednego znich do pleców herszta i uciekli.Kiedy pojawili się pierwsi funkcjonariusze SłużbyBezpieczeństwa Lorrda, herszt także wskoczył do akwarium i pływał pośródzakładników, dopóki ze zbiornika nie wyciekła reszta wody.- Co wiadomo na jego temat? - Zapytała Nelani.Porucznik Samran, który stał kilka metrów dalej i przez komunikator kierowałakcją, spojrzał na nią i pokręcił głową.- Nie mamy pojęcia, kim jest - powiedział.- Kiedy będziecie z nim rozmawiali,spróbujcie się tego dowiedzieć.Znamy tylko częstotliwość jego komunikatora, którąprzekazał jednemu z moich podwładnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]