[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chodzi jej o mnie czy o ciebie?- Chyba o panią - szepcze strachliwie Pearl.Powoli podnoszę się z krzesła i ruszam w długą drogę, wzdłuż półki z lekami przeciwzapalny-mi, w stronę ciotki, która wygląda, jakby miała za chwilę mnie zabić.- Co mogę dla ciebie zrobić?Macha mi przed nosem jakimś pismem.RLT- Załatwiłaś mnie na dobre! W każdym razie tak ci się zdaje, co?- Nikogo nie załatwiłam.- Mówię prawdę, dosłownie i w przenośni.- Sądzisz, że przyjmę to do wiadomości i będę siedzieć cicho jak trusia? Jeśli tak, to mało mnieznasz.- Ciociu Alice, w razie jakichkolwiek wątpliwości prawnych musisz porozumieć się z LewisemEisenbergiem.- Nie zamierzam rozmawiać z tym cudzoziemcem! Rozmawiam z tobą!- Niech twój prawnik zadzwoni do pana Eisenberga.- Skoro nie mogę mieć apteki, odzyskam przynajmniej dom.Czekaj tylko!- Nigdy nie dostaniesz tego domu! Nigdy!Zaskakuje mnie ton mojego głosu.Fleeta wyprowadza Pearl na zaplecze.Wówczas ciotka Alicewybucha:- Jesteś zwykłą dziwką, jak kiedyś twoja matka! Pasożytem.Złodziejką.Jesteś zła do szpikukości.Wydaje ci się, że możesz pozbawić mnie tego, co moje, ale będę z tobą walczyć, póki żyję.- Wyjdz, proszę.W przeciwnym razie wezwę policję.- To jest moje! To wszystko jest moje! Wszystko! Okradłaś mnie!Wygląda jak smutna sześcioletnia dziewczynka, która nie dostała wymarzonej lalki.Jej oczywilgotnieją.- Nigdy nie dostałam tego, czego chciałam, w całym moim życiu! - krzyczy.- Masz wujka Wayne'a.Tylko tyle mam jej do powiedzenia? Gdzie moja waleczność? Czemu nie potrafię obronić ho-noru matki? Gdzie się podziała kobieta, która uknuła chytry plan, by uchronić wszystko, co posiada,przed tą okrutną jędzą? Nie potrzebuję opinii lekarza: coś jest ze mną nie tak.Czuję się ostatnio wyczerpana, ale składam to na karb chłodnej pogody i natłoku zajęć w apte-ce.Zaopatruję sklep w bombki, lampki choinkowe i świąteczne dekoracje (na specjalne zamówienie),co przyciąga klientów.Nie chcę wrabiać Fleety i Pearl w dodatkową pracę przed świętami, więc samasiedzę po godzinach.Zresztą o tej porze roku wszyscy chorują na grypę i przeziębienia, przez co wciążjestem w biegu, realizując recepty i dostarczając leki.Theodore i Iva Lou często do mnie zaglądają -martwią się, tłumaczę im jednak, że to zwykła gorączka przedświąteczna.Być może jestem zmęczonabardziej niż zwykle, bo pierwszy raz spędzę Boże Narodzenie bez Mamy i jeszcze nie całkiemoswoiłam się z tym faktem.Gdybym miała szansę odetchnąć, poczułabym się znacznie lepiej.Doszłodo tego, że nie mogę w nocy spać.Nikomu o tym nie mówiłam.Chciałam zadzwonić do doktoraDaugherty'ego, ale wciąż brakuje mi czasu.Kilka pudełek lampek choinkowych przeznaczam w darze dla Klubu Ogrodniczego Dogwoodna świąteczną wystawę kwiatów w Muzeum Południowej Wirginii.Spózniam się z dostawą.Załatwia-RLTłam w aptece kilku marudnych klientów.Wjeżdżam na trawnik i parkuję przy samych drzwiach, zbytwykończona, by przejść parę metrów, które dzielą mnie od chodnika.Poprosiłabym Theodore'a, żebydostarczył je za mnie, ale wyjechał na święta do rodziny w Scranton.Mnie też zapraszał, jednak per-spektywa długiej podróży samochodem, a potem hucznych uroczystości rodzinnych wydała mi się zbytwyczerpująca, więc grzecznie odmówiłam.Tegoroczne Boże Narodzenie nie nastraja mnie do święto-wania.Wejście do muzeum to zarazem foyer jedynego w Big Stone Gap pałacu.Muzeum stanowiłoprzez lata siedzibę rodzinną Slempów, dopiero w latach czterdziestych przekazali ją państwu.Obecnieto urocza, skromna galeryjka z dioramami, które opowiadają historie górników, szwaczek, IndianCherokee, Melanżów i miejscowych rodzin.Widocznie stoję tu od dłuższego czasu, bo dwaj członko-wie Klubu Ogrodniczego szepczą do siebie, żeby wezwać Nellie Goodloe.Nellie schodzi z majesta-tycznych schodów i wita mnie przy wejściu.Ma na twarzy wyraz pełen troski.Patrzy mi głęboko woczy.- Ave Maria, kochanie, dobrze się czujesz?- Przywiozłam lampki.Chcę wręczyć Nellie pudełka, ale nie trafiam.Opadają na ziemię z brzękiem.*Budzę się we własnym łóżku, w piżamie.W nogach łóżka stoją Pearl, jej matka Leah, Fleeta iTheodore.- Co się stało? - pytam.- Zasłabłaś.- Zawiozłam lampki.- Chcę wstać, ale nogi mam jak z waty.Wszyscy przysuwają się do mnie.- Co się ze mną dzieje? - Jestem przerażona nie na żarty.- Theodore, przecież miałeś być w Scranton?- Wróciłem kilka dni temu.- Kilka dni temu.- Jest trzydziesty grudnia, Ave - oznajmia Fleeta, zbijając mnie z tropu.- Już po Gwiazdce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]