[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak kiedy dowiedziano się o zagładzie,bracia delegowali mnie, Xima Yangha, \ebym wyruszył na Ziemię z ostrze\eniem.- A konkretnie jaki charakter będzie miała ta zagłada? - zapytałem.Raynolds uniósł zmęczone, zaczerwienione oczy.- Te\ nie wiecie? Starsi obiecali mi, \e przybędzie posłaniec i powie mi, gdy nadejdziepora działania, a nasze struktury pójdą z tą wiadomością w świat.Pomyślałem o Azeherze, roztrzaskanym o ławę fundamentową hipermarketuGargantua, jak opowiadał Marek.- Czy wie pan przynajmniej, kim są prześladowcy, kto za tym stoi? - naciskał HSP.- Mogę jedynie podejrzewać.Jeszcze zanim przeszedłem na drugą stronę, mówiło sięo nieporozumieniach w szeregach bractwa, rywalizacji między starszymi: Furrmerem,Azeherem, Duqqem, Tivirem.- Vellem - dorzuciłem.- Vell to pionek, mięśniak Azehera, który nigdy nie był nam wrogiem.- Azeher nie \yje.- W takim razie Vell słu\y najsilniejszemu.Pewnie Furrnierowi, który jest z nichnajokrutniejszy.A czemu zabijają? Nie wiem.Mo\e tak pojmują swoją słu\bę Mocom.Alboboją się, \ebyśmy nie udostępnili czasoprzestrzeni dla wszystkich.Zresztą to tylkospekulacje.Na moment popadł jakby w odrętwienie.- I co było dalej? - ponagliła go Miriam.- Po tragedii pod Sionem załamałem się.Powa\nie myślałem, \eby zrezygnować zzabawy w Kasandrę, prze\yć mo\liwie najlepiej czas, jaki nam pozostał, albo wrócić dobezpiecznych światów.Renata przekonała mnie, \ebym się nie poddawał.Postanowiliśmykontynuować naszą działalność pod przykrywką organizacji naturystycznej.Dziś myślę, \e togłupi pomysł, ale wówczas byliśmy dumni ze swojej przebiegłości.A jednak nas wytropili.Znów wpuścili swego agenta.- Sulejmanow?!- Byliśmy zbyt łatwowierni.Dopiero ostatniej nocy uświadomiłem sobie, \e Be Yo,Wartlieb i Sulejmanow to jedna i ta sama osoba.- Niemo\liwie! - zawołała Miriam.- Te\ tak sądziłem, chocia\ w Amirandzie krą\ą legendy o ludziach kameleonach,potrafiących dowolnie zmieniać swój wygląd.Kątem oka zauwa\yłem, \e Miriam wstaje i wychodzi z lepianki.Pozostali niespuszczali wzroku z Kleinhoffera.- Kiedy razem z Renatą tworzyliśmy naszą organizację, przestrzegaliśmy zasadbezpieczeństwa.Zamierzaliśmy rozproszyć się po świecie i prowadzić ostro\ny werbunek,\eby w razie ujawnienia dysponować kadrami we wszystkich krajach świata.Pojawienie sięSulejmanowa zmieniło wszystko.Opromieniała go sława działacza ekologicznej komórki naZakaukaziu, zdziesiątkowanej w zamachu terrorystycznym.Dysponował znakomitymrozeznaniem na terenie całego dawnego ZSRR i wydawał się bezcennym nabytkiem.Dwajczłonkowie naturystów , którzy udzielili mu rekomendacji, znali go od dawna.Dziśpodejrzewam, \e prawdziwy Sułtanow dawno nie \ył, a Royn podszył się pod niego.- Royn? - zmarszczył brwi profesor.- Tak Furrmer nazywał swego najemnika, obdarzonego talentami człowieka-kameleona.W ka\dym razie przyjęliśmy Sułtanowa w nasze szeregi.Mimo moich oporówbardzo szybko przekonał organizację, \eby na tym etapie się nie rozpraszać. Wyłapią wasjak ślepe kocięta! , twierdził.Pózniej zaproponował ucieczkę do Grecji. Są na naszymtropie , przekonywał.Dowodem miała być bomba znaleziona w jego mieszkaniu i dwapodejrzane zgony wśród naszych sympatyków.Uciekliśmy na Korkyrę.Sulejmanow znalazłobszerny dom świetnie ukryty w głębi masywu Pandokratoras, opłacił miejscową policję.Ufałem mu.Renata mniej.Przekonała nas, \e trzeba się rozdzielić.Z dziesiątką braci osiadław pobli\u Paleokastricy.Tam trochę z nudów zająłem się nurkowaniem.- Miał pan nowe dokumenty, ale legitymację dive mastera na swoje stare nazwisko -wtrącił Marek.Kleinhoffer skinął głową.- Jeśli Royn zamierzał powtórzyć wariant kanadyjski, nasze posuniecieskomplikowało mu sytuację.Tote\ postarał się wytworzyć psychozę strachu.Pojawiły siędoniesienia o tajemniczych obserwatorach, ktoś grzebał w naszych rzeczach.Wreszcie trójkaprzywódców, Sulejmanow, Renata i ja, zdecydowaliśmy o kolejnej ucieczce.Na Itakę.Wiedziałem, \e tam znajduje się łatwo dostępny czakram z mnóstwem uskokówczasoprzestrzennych.Po drugiej stronie chciałem poszukać wsparcia moich współbraci.Planwydawał się dobry.Wynajęliśmy Ariadnę i wyszliśmy w morze przekonani, \e najgorszemamy za sobą.Podejrzewam, \e podczas kolacji ten drań dodał nam coś do jedzenia.Mnieuratowała choroba morska.Zaraz po posiłku zwróciłem wszystko przez reling.Nikt mnie niewidział, kiedy powlokłem się do swojej kabiny.Tam zaraz usnąłem.Obudził mnie tupot nógnad głową i plusk fal.Nie słyszałem warkotu silników, statek kołysał się w dryfie.Przeziluminator dostrzegłem dwa ciemne pontony, pełne postaci ubranych na czarno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]