[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.NastÄ™pny za nimi pasażer byÅ‚ Å›piochem, który tylko czasembudziÅ‚ siÄ™, żeby siÄ™ przerazliwie wyziewać i znowu zasypiaÅ‚.Inni mieszkaÅ„-55cy tego ruchomego wiÄ™zienia gotowali strawÄ™, baby niaÅ„czyÅ‚y chore i pÅ‚aczÄ…cedzieci, chÅ‚opi staczali pomiÄ™dzy sobÄ… zażarte kłótnie, grali w karty, Å›piewali.Upewniwszy siÄ™ co do obojÄ™tnoÅ›ci albo nieszkodliwoÅ›ci sÄ…siadów ojciec i synzaczÄ™li mówić po polsku.Polszczyzna Cezarego byÅ‚a nieco zawiana rosyjskim nalotem, lecz mimo todobra i gÅ‚adka.MówiÅ‚ tym jÄ™zykiem chÄ™tnie, żeby ojcu sprawić przyjemność.Niejednokrotnie w ciÄ…gu dÅ‚ugich rozmów Cezary zapytywaÅ‚ ojca, co z nimibÄ™dzie potem.RozumiaÅ‚, że jadÄ… teraz do walizki, ale potem? RozumiaÅ‚, żezobaczÄ… rewolucjÄ™ w jej samym sednie, u zródÅ‚a, w gniezdzie wÅ‚adzy ale copotem? Co bÄ™dzie z nami? DokÄ…d siÄ™ udamy? Do Polski odpowiadaÅ‚ Seweryn. Po co?Stary dÅ‚ugo odkÅ‚adaÅ‚ odpowiedz, obiecujÄ…c dać jÄ… pózniej.Wreszcie na jednym z postojów, ciÄ…gnÄ…cych siÄ™ tak dÅ‚ugo, iż tracili nadziejÄ™,czy kiedy odjazd nastÄ…pi, leżąc przytuleni do siebie dla ciepÅ‚a, jakby byli jednymciaÅ‚em, ojciec Baryka zaczÄ…Å‚ dawać odpowiedz, dlaczego majÄ… do Polski podÄ…-żać.W wagonie byÅ‚o powietrze tak zepsute i ciężkie, iż Seweryn byÅ‚ niby owawieszczka grecka, której trójnóg znajdowaÅ‚ siÄ™ nad szczelinÄ… wydzielajÄ…cÄ… gazyodurzajÄ…ce.MówiÅ‚ z przymkniÄ™tymi oczyma w odurzeniu od trujÄ…cego zaduchuwÄ™drowców przemierzajÄ…cych równiny Rosji niezmierzonej.* * *56Dlatego do Polski mówiÅ‚ że tam siÄ™ zaczęła nowa cywilizacja. Jakaż to? Ano posÅ‚uchaj, jaka. SÅ‚ucham. NarodziÅ‚ siÄ™ byÅ‚ w Polsce czÅ‚owiek jeden, a nazywa siÄ™ tak samo jak myobaj Baryka czÅ‚owiek genialny. Co znowu! nic mi nigdy o tym nie mówiÅ‚eÅ›.Cóż to za jeden? Krewny? A wÅ‚aÅ›nie że tak.Tak siÄ™ nazywa Baryka.Ja ci wielu rzeczy o sobienie mówiÅ‚em, bom ja siÄ™ teraz bardzo zmieniÅ‚ i nie chciaÅ‚bym ciÄ™ sobÄ… drażnić.Dawniej byÅ‚em zupeÅ‚nie inny, a teraz jestem zupeÅ‚nie inny.Innego znaÅ‚eÅ› ojcaw dzieciÅ„stwie, a innego widzisz teraz.Taki to los.Za pobytu w kraju, na wojniei w legionach do gruntu siÄ™ zmieniÅ‚em.Jakby kto mojÄ… duszÄ™ na nice wywróciÅ‚.Ale nie o tym teraz mowa. Cóż ten Baryka? CzÅ‚owiek ten już za pobytu w szkoÅ‚ach zdradzaÅ‚ zdolnoÅ›ci niesÅ‚ychane.ZwÅ‚aszcza w dziedzinie matematyki.Ale gdy skoÅ„czyÅ‚ szkoÅ‚Ä™ Å›redniÄ…, gimnazjum, poszedÅ‚ na medycynÄ™. To i mnie tatko zawsze podsuwaÅ‚ medycynÄ™, gdym jeszcze byÅ‚ sztubakiemw trzeciej klasie. Tak.PragnÄ…Å‚em, żebyÅ› zostaÅ‚ lekarzem.Ale nie udaÅ‚o siÄ™.Wojna, rozruchrewolucyjny. Rozruch rewolucyjny. rozjÄ…trzyÅ‚ siÄ™ Cezary. No, niech tam bÄ™dzie, jak chcesz.Nazywajmy to najbardziej gÅ‚oÅ›nymi57tytuÅ‚ami.Tamten czÅ‚owiek ukoÅ„czyÅ‚ medycynÄ™ i zaczÄ…Å‚ nawet praktykÄ™.A miaÅ‚ci jakieÅ› niesÅ‚ychane wÅ‚asne Å›rodki lecznicze.Ale o tym potem. Wszystko trzeba po kolei powiedzieć. Najprzód, co najważniejsze.Otóż ten Baryka rzuciÅ‚, wyobraz sobie, me-dycynÄ™ i wszelkie wynalazki swoje w tej dziedzinie.WyjechaÅ‚ z Warszawy. A to w tej jakiejÅ› Warszawie. z rozczarowaniem szepnÄ…Å‚ mÅ‚okos. W Warszawie.Ów Baryka udaÅ‚ siÄ™ nad Morze BaÅ‚tyckie i tam dÅ‚ugo cho-dziÅ‚ po wybrzeżach oglÄ…dajÄ…c piaszczyste góry nadmorskie, diuny, zaspy lotne,co najbardziej sypkie i zwiewne. Po cóż mu to byÅ‚o potrzebne? Zaraz! PoczÄ…Å‚ skupować od wÅ‚aÅ›cicieli prywatnych takie diuny, najbar-dziej nieużyteczne, nie poroÅ›niÄ™te nawet trawÄ… nadmorskÄ…, gdzie nawet wronanie prz ysiÄ…dzie i mewa nie ma z czego gniazda ukrÄ™cić.Ludzie pozbywali siÄ™tych nieużytków i pustek, uszczęśliwieni, że znalazÅ‚ siÄ™ gÅ‚uptasek, który za niepÅ‚aci gotowym pieniÄ…dzem zwÅ‚aszcza że to byÅ‚o w czasie, kiedy Niemcy, naskutek pogÅ‚osek o przyÅ‚Ä…czeniu części wybrzeża do Polski, na gwaÅ‚t wyzbywa-li siÄ™ wszelkiej wÅ‚asnoÅ›ci w tamtych okolicach.Naszemu doktorowi udaÅ‚o siÄ™skupić w jednym miejscu wielki kawaÅ‚ wybrzeża, zasypanego piaskiem litym nakilometry w gÅ‚Ä…b kraju i na ogromnej przestrzeni.ZapomniaÅ‚em tylko, jak siÄ™to miejsce u licha nazywa. I cóż dalej? MiaÅ‚ tam istne Å‚aÅ„cuchy tych diun, idÄ…ce jedna za drugimi, wzdÅ‚uż, wszerzi w gÅ‚Ä…b.A morze wciąż mu jeszcze podrzucaÅ‚o najczystszego piasku na toBarykowe wybrzeże. Morze zawsze ma przyzwyczajenie wyrzucać piasek na wybrzeże. SÅ‚usznieÅ› to zauważyÅ‚, choć niezbyt grzecznie. Nie dostrzegam w tym, com powiedziaÅ‚, nic niegrzecznego. Skoro to, coÅ› powiedziaÅ‚, nie jest niegrzecznoÅ›ciÄ…, wiÄ™c eo ipso jestgrzecznÄ… uwagÄ….Uczymy siÄ™, mój maÅ‚y, do staroÅ›ci.Ja na przykÅ‚ad dowia-dujÄ™ siÄ™ oto w tej chwili, jak wyglÄ…da grzeczność mÅ‚odych rewolucjonistów.Alewracajmy do tamtego doktora Baryki.OkazaÅ‚o siÄ™, że miejscowość, którÄ… on58nabyÅ‚ od niemieckiego posiadacza, poÅ‚ożona na cyplu wchodzÄ…cym w morze,byÅ‚a niegdyÅ› tam, w praprawiekach, dnem jakiejÅ› przedhistorycznej rzeki, gdyżpoza wybrzeżnymi wydmami ciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ tam wÄ…ski pas torfowisk.Torf tam le-żaÅ‚ dziewiÄ™ciometrowym pokÅ‚adem.Pod torfem zaÅ› byÅ‚ szczery, czysty, zÅ‚otypiasek, taki sam jak w diunach przymorskich, tylko oczywiÅ›cie starszy od tychwydm o kilkadziesiÄ…t czy kilkaset stuleci.Kto go tam wie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]