[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tomasza w Hodershall, na skraju North Downs,gdzie pastorem był mąż jej siostry Faith i gdzie zamierzała kiedyś sama spocząć.Tak więc pewnego dżdżystego listopadowego dnia wiele modnych i literackich osobistości podążało za-rośniętą drogą w krainie wzgórz.Kopyta końskie wbijały w błoto żółte liście, nisko na niebie wisiało czerwonesłońce22.Trumnę nieśli Leighton, Hallam Tennyson*, sir Rowland Michaels i malarz, Robert Brunant23, a gdyspoczęła w gliniastym dole, okryta wielkimi białymi wieńcami, Ellen położyła na niej skrzynkę, zawierającą nasze listy i inne pamiątki", które były zbyt drogie, by je spalić, zbyt cenne, by kiedykolwiek wystawić je nawidok publiczny"24.Wówczas grób wypełnił się kwiatami i żałobnicy odeszli, pozostawiając ostatni akt łopa-tom kościelnych, którzy zasypali hebanową szkatułkę i kruche wiązanki miejscową mieszanką kredy, krzemie-nia i gliny25.Młody Edmund Meredith, siostrzeniec Ellen, zabrał z grobu bukiecik fiołków, które starannie za-suszył i przechował między kartami swojego Szekspira26.* Hallam Tennyson (1852-1928) - syn poety Alfreda Tennysona (przyp.tłum.).W ciągu kilku następnych miesięcy Ellen Ash wystawiła na grobie prostą czarną płytę z wyrytą na niejsylwetką jesionu, ukazującą rozpiętość korony i korzeni, taką, jaką czasem Ash rysował dla zabawy obok swe-go podpisu pod niektórymi listami27.Poniżej widniał jego własny przekład epitafium, jakie kardynał Bembonapisał dla Rafaela; ów czterowiersz okrąża grobowiec artysty w Panteonie 464 i pojawia się także w wierszuAsha Sacrum i profanum", opiewającym malowidła w watykańskich Stanze*:Póki Ty żyłeś, Matka nasza drżała,%7łeś kunsztem wielkie jej przewyższył dzieła.Teraz - gdy zimna śmierć Cię pokonała -I Jej sił cząstka na zawsze usnęła28.Poniżej czytamy:Randolphowi Henry'emu Ashowi, wielkiemu poecie oraz wiernemu i dobremu mężowi, kamień ten po-święca Ellen Christiana Ash, jego nieutulona w żalu małżonka przez lat ponad czterdzieści, w nadziei, że zesnu krótkiego zbudzi się dusza człowieka w wieczność"29, w której nie będzie już rozłąkiRLKrytycy pózniejszej doby z rozbawieniem lub wzgardą traktowali napuszony"30 ton porównania po-między tym płodnym wiktoriańskim poetą a wielkim Rafaelem, choć ani jeden ani drugi nie cieszył się popu-larnością na początku naszego stulecia.Być może bardziej zdumiewający jest fakt, że nie istnieją żadne świa-dectwa dezaprobaty współczesnych dla braku na nagrobku jakiegokolwiek odwołania do wiary chrześcijań-skiej; i przeciwnie, brak też wyrazów podziwu dla taktu Ellen, której udało się takiej wzmianki uniknąć.Wy-brany przez nią cytat, poprzez postacie Rafaela i kardynała Bembo, wiąże jej męża z całą wieloznaczną tradycjąRenesansu, upostaciowaną w okrągłym Panteonie - kościele chrześcijańskim, pierwotnie zbudowanym na pla-nie klasycznej świątyni.Oczywiście, nie należy stąd wnosić, że przyświecały jej takie idee, choć małżonkowiemogli wcześniej omawiać tę sprawę.Nie obejdzie się tu bez przypuszczeń co do zawartości skrzynki, pochowanej wraz z RandolphemAshem; gdy cztery lata pózniej składano do grobu wdowę po poecie, skrzynka ta, jak zaobserwowano, byławciąż nienaruszona31.Ellen Ash, podobnie jak całe jej pokolenie, przejawiała wielką pruderię i przeczulenie napunkcie publikacji dokumentów prywatnych.Często spotyka się twierdzenie - nierzadko u samej Ellen32 - żeRandolph podzielał te skrupuły.Szczęściem dla nas, w swoim testamencie nie pozostawił on żadnych odno-śnych wskazówek; jeszcze większym szczęściem wdowa wykonała jego domniemane polecenie w nader cha-otyczny sposób.Nie wiemy, co prawda, jakie bezcenne dane są dla nas stracone, lecz na tych stronicach może-my docenić obfitość tego, co pozostało.Niemniej jednak żałujemy wielce, iż osoby, które w 1893 roku zakłóci-ły spokój poety, nie uznały za stosowne przynajmniej otworzyć owej skrzynki i spisać jej zawartości dla po-tomnych.Decyzje takie jak ta, aby zniszczyć bądz ukryć ślady przykładnego życia, podejmowane są na ogół wżyciowej gorączce lub, jeszcze częściej, we władzy rozpaczy bezpośrednio post mortem i niewiele mają wspól-nego z wyważonym osądem i pragnieniem całkowitego, chłodnego poznania, które następują po owych turbu-lencjach.Rossetti, który poniewczasie wycofał się z decyzji pogrzebania swych wierszy razem z tragiczniezmarłą żoną*, musiał poniżyć siebie i ją, wykopując je kilka lat pózniej.Często myślę o tym, co Freud napisał odwuznacznym stosunku naszych prymitywnych protoplastów do zmarłych, których postrzegano to jako demo-ny i duchy, to znów jako czcigodnych przodków:* Stanze - reprezentacyjne apartamenty papieskie, zdobione freskami i malowidłami Rafaela (przyp.tłum.). Fakt, że demony zawsze uważa się za duchy tych, którzy zmarli ostatnio, dowodzi nade wszystkowpływu, jaki na zródła wiary w demony wywiera żałoba.%7łałoba spełnia bardzo konkretne psychologiczne za-danie; jej celem jest spowodowanie, by pamięć i nadzieja pozostałych przy życiu oderwały się od zmarłych.Gdy to się dokona, ból staje się mniejszy, a z nim maleją także wyrzuty sumienia i w konsekwencji również lękprzed demonem.Te same duchy, które na początku wzbudzały lęk jako demony, teraz mogą oczekiwać bar-dziej przyjaznego traktowania i są czczone jako duchy przodków, do których zanosimy prośby o pomoc"33.Czy zatem - gwoli usprawiedliwienia naszej chęci ujrzenia tego, co ukryte - wolno nam stwierdzić, żeci, których potępienie było tak silne, iż w oczach swych bliskich zmienili się w demony, teraz stają się naszymiukochanymi zmarłymi, a pamiątki po nich radzi bylibyśmy wielbić w świetle dnia?RL22Notatka Swinburne'a w liście do Theodore'a Watts-Duntona.A.C.Swinburne, Listy zebrane", t.V, s.280.Przypuszcza się, że wiersz Swinburne'a, The Old Ygdrasil and the Churchyard Yew" [Stary Ygdrasil icmentarny cis] powstał pod wrażeniem śmierci R.H.Asha.23Doniesienie w The Times"z 30 listopada 1889.Dziennikarz oprócz Lwów Literatury" zauważył kilka urodziwych młodych panien, bez skrępowania zalewających się łzami, oraz duże zgromadzenie pełnychszacunku ludzi pracy".24Ellen Ash, w liście do Edith Wharton, 20 grudnia 1889, przedrukowanym w Listach R.H.Asha" podredakcją M.Croppera, t.VIII, s.384
[ Pobierz całość w formacie PDF ]