[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz.A jeśli to on nie chce przyznać, że może być proste?Jeśli gdzieś w głębi duszy boi się, nie wierzy, że mógłby urządzić sobie życie bez firmy i że Christie by to życie z nim podzieliła?Czy przypadkiem tak naprawdę nie chowa się za Hessler Chemie udając, że przedkłada obowiązek i odpowiedzialność za firmę, jaką obarczył go ojciec, nad własne potrzeby?Pojechał prosto do domu i stał długo, głęboko zamyślony, patrząc przez okno na rzekę.23- Co ty tu robisz? A zresztą niepotrzebnie pytam.Mama cię wezwała, tak?W niebieskich oczach córki, tak bardzo podobnych do jego oczu, Saul widział symptomy nadciągającej burzy, ale jednocześnie cierpienie i strach.Serce mu się ścisnęło i z trudem opanowałchęć wzięcia jej w ramiona.We własnej ocenie była osobą dorosłą, podejmującą ważne decyzje samodzielnie, bez pomocy ojca, a nawet matki; według niego była jeszcze ciągle dzieckiem, małym, bezbronnym i bardzo, bardzo kochanym.Budząc tu autostradą, przez całą drogę myślał o tej chwili: jak Josey się zachowa, co powie.Ale właściwie czego oczekiwał? Że rzuci mu się w ramiona z okrzykiem „Tata!”?Przecież on nawet nie wiedział, jak wygląda jej pokój, który już dawno przestał być pokojem dziecka, a stał się pokojem młodej kobiety - obcej młodej kobiety, tej samej, która odsunęła się od niego, dając mu odczuć, że w jej życiu nie ma dla niego miejsca, że już wiele lat temu z niego zrezygnował.- Nie rozumiem, po co zabierała ci czas.- W jej słowach była uszczypliwość, którą tak dobrze znał.- Nawet ty, wybitna osobistość Davidson Corporation, nie zmusisz ich, żeby mnie z powrotem przyjęli.Nie wiem, czy wiesz, że za posiadanie narkotyków grozi natychmiastowe wyrzucenie ze szkoły?- Nie, nie wiedziałem - odparł Saul spokojnie.- Ale skoro ty wiedziałaś, to nasuwa się pytanie, dlaczego dałaś się złapać?Nagle zainteresowała się tym, co Saul powiedział.Oczy miała teraz szeroko otwarte ze zdumienia, ale było w nich jeszcze coś, co po histerycznym wybuchu Karen podziałało na niego jak balsam i napełniło nadzieją.To jego wina, powiedziała mu Karen.Nigdy nie interesowałsię dziećmi, nigdy nie czuł się za nie odpowiedzialny, wszystko zawsze zwalał na nią.Wszystko poza płaceniem rachunków, miał na końcu języka, ale w porę się powstrzymał.Ostatnią rzeczą, której by sobie teraz życzył, byłoby wdanie się z byłą żoną w jakąś' szermierkę słowną.I o dziwo, przez cały czas, kiedy próbując się hamować tłumaczyłsobie, że histeryczne zachowanie Karen i odsądzanie przez nią od czci i wiary zarówno jego, jak i ich córki, wynika bardziej z macierzyńskiej troski o Josey niż z przekonania, że jest ona rzeczywiście winna tego wszystkiego, co jej w tej chwili zarzucała, otóż przez cały ten czas czuł przy sobie obecność Daviny, niemal słyszał jej głos, cichy i kojący, jakby mu, zamiast podsycania wrogości, doradzała pojednanie i wybaczenie.Ku jego zdumieniu, okazało się to skuteczne i Karen puściła go na górę, żeby mógł porozmawiać z Josey na osobności.- Chociaż nie sądzę, żeby cię chciała słuchać - dodała na koniec niezbyt sympatycznie.- Chyba że sam twój widok wywoła w niej taki szok, że zrozumie, co zrobiła.- Wiedziałaś, że cię z tym złapią, prawda, Josey? - nalegałteraz, kierując się bardziej wyczuciem niż znajomością sytuacji.Odwróciła głowę i wzruszyła ramionami, co mogło równie dobrze oznaczać potwierdzenie, jak i zaprzeczenie.-Wiem, że tamta dziewczyna to była twoja przyjaciółka -próbował z innej beczki.-Ciekawe skąd! - W głosie Josey znów była pogarda.- Przecież nic o mnie nie wiesz.- Owszem, wiem na przykład, że jesteś inteligentna - odparłspokojnie.- O wiele za inteligentna na to, żeby dać się złapać z narkotykami.Nagle Josey zarumieniła się i z tym rumieńcem wydała się Saulowi taka bezbronna, że coś go ścisnęło za serce.Znów zapragnął przytulić ją, miał ochotę powiedzieć, żeby się nie bała, że on pomoże jej wybrnąć z opresji, ale wiedział, że byłaby to ostatnia rzecz, której by sobie Josey życzyła, ostatnia rzecz, którą chciałaby od niego usłyszeć.-A ta twoja przyjaciółka.-To nie jest moja przyjaciółka - ucięła krótko.- Ja nie mam żadnych przyjaciółek.Saul zmarszczył czoło.Według tego, co mówiła Karen, Josey była w szkole bardzo popularna.Karen zawsze podkreślała, w jakich kręgach towarzyskich się obracają, lubiła się chwalić przyjaźniami córki i najróżniejszymi okazjami towarzyskimi, jakie z tego wynikały, co naturalnie służyło do wyciągania od niego coraz to większych sum.Josey grała w tenisa; Josey w zimie jeździła na nartach; Josey wyjeżdżała w lecie za granicę do przyjaciół, gdzie spędzała wakacje w ich luksusowych willach.Całą też rodziną byli członkami miejscowego ekskluzywnego klubu.Obydwie, Karen i Josey, chodziły na kursy tańca i na gimnastykę.Saul wiedział o tym dobrze, ponieważ za to wszystko płacił.Cos' go jednak w tej chwili ostrzegło, że powinien być ostrożny.Pod wpływem uwagi córki poczuł się bezradny, zagubiony, nie wiedział, jak się zachować.Czy była to zwykła egzaltacja nastolatki, tak częste w tym wieku: „Ja się nie mam w co ubrać”, „Każdemu wolno”, „Wszystkim rodzice pozwalają”, „Nikt poza mną nie musi tak wkuwać” i tak dalej, czy za jej gniewnym zaprzeczeniem kryło się coś znacznie głębszego i poważniejszego?Zanim jednak zdążył pozbierać myśli i coś powiedzieć, Josey wybuchnęła:- Bo mnie w szkole wszyscy nienawidzą.Śmieją się ze mnie i mówią, że się lepię do lepszego towarzystwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]