[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A u Bisili, tato? Nigdy nie myślałeś o tym, co słychać u Bisili?Akurat w tym momencie drzwi się otworzyły, Laha z Danielą przynieśli po kilkabierwion każde.Clarence dostrzegła, że kuzynka ma zaróżowione policzki i lekkonapuchnięte wargi. Strasznie zimno! wykrzyknęła Daniela w odpowiedzi na jej badawcze spojrzenie. I w dodatku zaczyna wiać z północy.Julia zerknęła na zegarek. Lepiej już się zbierajmy.Robi się pózno.Carmen próbowała zatrzymywać gości wysilonymi, sztucznie uprzejmymiformułkami, które wszakże nie zwiodły jej córki.Nie ulegało wątpliwości, że rozmowanie przypadła jej do gustu.Na szczęście dla niej Julia i Ascensión postanowiły jednakjechać.Kilian, Jacobo i Clarence odprowadzili je do samochodu.Clarence ujęła Julię podrękę i przytrzymała trochę z tyłu. Powiedz mi jedno, Julio. Tamta natychmiast zesztywniała. W jakim staniewedług ciebie jest mój ojciec? W jakim& ? Co? zdumiała się Julia. No, nie wiem, Clarence& A w jakim staniety byś była wobec tych wszystkich komplikacji?Clarence przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.Jak by się czuła, gdybyporzuciła swojego syna tysiące kilometrów stąd, by trzydzieści lat pózniej, zrządzeniemlosu, musieć spędzić wraz z nim oraz resztą rodziny kilka świątecznych dni? Cóż, byłabyzapewne podenerwowana, rozdrażniona, zirytowana, niespokojna i skłonna donadmiernej ekscytacji.Zupełnie jak Jacobo od chwili, gdy Laha pojawił się w Pasolobino.Nagły podmuch silnego wiatru odepchnął je do tyłu.Julia natychmiast przypomniałasobie pewną noc, podczas której rozszalały huragan zagłuszył swoim wyciem płacz potragicznym zdarzeniu.Przypomniała sobie przygnębioną minę Manuela, gdyprzekazywał jej złą wiadomość, i własne wzburzenie.I szybkość, z jaką zatuszowano izapomniano postępek Jacoba, którego ona przecież kiedyś tak kochała& Wsiadaj, Julio, już, już! Zbliżył się do nich Jacobo. Przy tej pogodzie można siętylko nabawić zapalenia płuc. Tak, tak, idę. Julia, ogłuszona przez wspomnienia, kurczowo uczepiła sięramienia Clarence, która z kolei skorzystała jeszcze z ostatniej okazji i otwierając drzwiauta, wyszeptała: Jak tata mógł coś takiego zrobić?Julia zamrugała z zaskoczeniem.Czy Clarence czytała jej w myślach? Powolisadowiąc się za kierownicą, mruknęła ponuro: On też zle to wszystko zniósł.Ruszyła i kilka sekund pózniej volvo pięło się gruntową drogą ku głównej szosie.Clarence patrzyła za samochodem, dopóki nie znikł w mroznych ciemnościach.Czymiała interpretować słowa Julii jako potwierdzenie swoich podejrzeń? Zamiast ulgipoczuła gorycz.Jak to: zle zniósł? Odkąd pamiętała, nie sprawiał wrażenia człowiekacierpiącego, chyba że jego notoryczne humory należało wiązać właśnie z niezabliznionąprzeszłością.Zaraz po sylwestrze Clarence uznała, że nie powinna ani dnia dłużej odwlekaćrozmowy z kuzynką.Po preludium obejmującym okres od jej powrotu z Bioko doprzyjazdu Lahy rozwój sytuacji nabrał zdecydowanie zbyt szybkiego tempa.Sygnałybyły oczywiste.Daniela rumieniła się za każdym razem, gdy jej dłonie przez przypadekzetknęły się z dłońmi Lahy, on zaś gapił się na nią z niemądrym uśmiechemzakochanego.Reszta rodziny też musiała to zauważyć.I ten blask w oczach Danieli&Clarence nigdy jej takiej nie widziała.Spojrzała na zegarek.Zbliżała się pora kolacji, a nikogo jeszcze nie było w domu.Carmen zdołała namówić Kiliana, żeby razem z nią, Jacobem i paroma znajomymiwyprawił się na gorącą czekoladę.Laha z Danielą pojechali na zakupy.Ostatnio zwykłesam na sam z kuzynką stało się prawie niemożliwe.Clarence postanowiła więc, że gdydomownicy udadzą się na spoczynek, ona zaczai się w pokoju Danieli i wszystko jejopowie.Niechętnie zabrała się do przygotowywania skromnej kolacji.Carmen radziła sobie ztakimi rzeczami błyskawicznie, bez względu na przewidzianą liczbę współbiesiadników.Ona, Clarence, nie bardzo nawet wiedziała, od czego zacząć.Nie przychodziło jej dogłowy nic poza prostymi daniami takimi jak sałatka czy tortilla z ziemniaków.Sięgnęłapo kosz, usiadła przy stole i przystąpiła do ich obierania.W domu panowała cisza.Nagle z ulicy dobiegły czyjeś głosy.Pewnie pokrzykiwali jacyś turyści.Głosy jednakprzybierały na sile, aż w końcu Clarence rozpoznała Jacoba. Otwórz, Clarence!Clarence wyjrzała przez okno.Na zewnątrz Kilian i Jacobo właściwie nieśli jejmatkę.Popędziła na podwórze i otworzyła im wielką bramę.Carmen krzywiła się zbólu.Strużka krwi spływała jej z czoła przez skroń aż na policzek. Co się stało? ze zdenerwowania Clarence niemal krzyknęła. Poślizgnęła się na lodzie odrzekł ojciec, dysząc z wysiłku, jakiego wymagałowniesienie Carmen po schodach. A bo nie patrzy, jak idzie!Carmen jęknęła.Pośród bezładnych wyrzekań i komentarzy usadowili ją wreszcie wfotelu przed kominkiem.Clarence nie wiedziała, co robić, i przeklinała w duchunieobecność Danieli.Kuzynka doskonale by sobie w takiej sytuacji poradziła.Przedewszystkim należało chyba opatrzyć ranę, która krwawiła coraz obficiej. Gdzie cię boli, Carmen? spytał Kilian
[ Pobierz całość w formacie PDF ]