[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po dłuższej chwili milczenia Morro opanowuje się i uspokaja.- Ma pan rację, panie majorze: tutaj nie czas na troski, gniewy i osądzenia.Idę doplutonów.Kroki podkutych butów wchłonęła ciemność nocy.Po pewnym czasie plutony Rudego przesunęły się do podziemi banku.Jerzy wyciągnął do majora dłoń z kilkomacukierkami.Spacerowali milcząc.W pewnej chwili usłyszeli głos Andrzeja; głos usiłował byćściszony, ale drgały w nim dzwięczne tony.Coś opowiadał; słowa opowiadania przerwałśmiech którejś sanitariuszki czy łączniczki.Rozkaz do natarcia został wydany nieco po godzinie 3.30.Był już przedświt.Kompanie  Zośki ,  Wigier , Topolnickiego stoją gotowe do skoku.Niestety, od stronySosny nie słychać ognia, który miał związać nieprzyjacielski cekaem ryglujący Bielańską od Tłomackiego.- Nie czekamy dłużej - odzywa się Jan.Andrzej oddycha z ulgą.Pierwszy ruszył jeden z plutonów podległych Trzasce, dowódcy  Wigier.%7łołnierzeskoczyli przez ulicę.Nie dobiegli połowy jezdni, gdy dostali strzały od czoła, a w sekundępotem rój pocisków świetlnych śmignął wzdłuż Bielańskiej od strony Tłomackiego.Ognistozłote smugi kul cekaemu odcięły bank od ruin z drugiej strony ulicy, a wnet rwać siępoczęły nad jezdnią i nad bankiem pociski granatników.Białe i czerwone rakiety rozświetliłypole walki.Widać wyraznie, jak kolejne plutony  Wigier - bratniego batalionu harcerskiego- usiłują przebyć ogniową zaporę, wykorzystując nędzną osłonę resztek rozbitej barykady.Wśród przebiegających jezdnię - wielka postać Trzaski, sadzącego ogromnymi krokami.Nachodnikach i jezdni coraz więcej ciał.Ale żołnierze  Wigier już znikają w ruinach poprzeciwnej strome ulicy i stamtąd odzywają się wybuchy granatów ręcznych oraz krótkieserie automatów.Jerzy wyjmuje z torby granat i odbezpiecza go.Andrzej odbezpiecza pistoletmaszynowy.-  Rudy , ruszać!Grupy  Alka , potem  Felka rzucają się naprzód.Wśród pierwszych - Andrzej iJerzy.Schyleni biegną przez Bielańską wzdłuż barykady ku niskiemu murkowioddzielającemu osypisko gruzów od ulicy.Przed nimi, za nimi, nad nimi świst rojuświetlnych pocisków.W uszach - grozny terkot karabinów maszynowych; usta chwytająkrótkie, szybkie łyki powietrza.Ktoś pada, ktoś krzyczy, ale dopadli murku i ruin po drugiejstronie Bielańskiej.Teraz przebiega grupka Sznicy.W świetle rakiety widać ruiny irumowisko z usiłującymi się skryć postaciami żołnierzy powstańczych.Bije w te miejsca,niemiecka broń maszynowa od strony Tłomackiego i z placu Teatralnego.Odłamki,rykoszety, odpryski cegieł uderzają w hełmy i mundury.Gruzowisko dymi od bijących w niepocisków.Rakieta zgasła - naprzód, naprzód!Potykają się o ciała i gruz, zapadają w jakieś leje, plączą się wśród murów, natykająsię twarzą w twarz na wroga, strzelają i sami są rażeni.Jerzy czuje uderzenie w nogę, wymacuje ręką - krew.Schronił się do jakiejś wnęki,ostrożnie ściąga but; nakłada bandaż.A potem kulejąc biegnie ku grupie powstańczej wśródktórej słyszy wzywający glos Andrzeja Morro.Natyka się na żołnierzy cofających się zpowrotem ku Bielańskiej - to wigierczycy.Skrwawieni, oszołomieni, wymijają Jerzego niewidząc go.Jerzy usiłuje ich zawrócić i biegnie naprzód, zapomniawszy o nodze. Major Jan ruszył ze swym pocztem przez Bielańską razem z grupą ludzi  Maćka.Ulicę przebiegli szczęśliwie, ale zaledwie dopadli ruin, niezwykle silny ogień przykuł ich dogruzowiska.Kiedy nieco zelżał, Jan wpadł do ruin wypalonego domu przy Bielańskiej 3, a pochwili skoczył z pierwszego piętra na gruz podwórza skierowanego do Senatorskiej i biegł wczerwonawych połyskach pożaru.Jego szczupła sylwetka wyróżniała się wśródtowarzyszących mu żołnierzy polskim mundurem oficerskim i polskim hełmem.Biegnącstrzelał z pistoletu.Wpadł na wysokie usypisko gruzów, za którym znajdowało się stanowiskonieprzyjacielskie.Dobiegając szczytu pagórka rzucił granat na drugą jego stronę, przypadł nachwilę do ziemi, po czym zerwał się i biegł naprzód, a za nim jego poczet.Nagle z ciemnychokien budynku - błysk ognia kilku luf uderzył w ich piersi z odległości niewielu metrów.Podnogami rwały się granaty.Major Jan poległ.A wraz z nim jego poczet: Brat, Kruk, Jaga.Kilku ocalałych chłopców  Maćkapełzło z powrotem w kierunku Bielańskiej.Szturm załamał się.Ogień nieprzyjacielski ryglujący Bielańską stał się takintensywny, a pociski granatników rozrywające się na terenie walki tak gęste, iż oddziałypowstańcze zaniechały dalszych prób przebijania się.Części nacierających udało sięprzedrzeć z powrotem do rejonu banku.Ludzi  Rudego wśród nich nie było.Dniało.Bitwa wygasła.Tylko w rejonie kościoła Zwiętego Antoniego przySenatorskiej trwała jeszcze strzelanina.Coraz słabsza zresztą.Aączniczka Basia, która tego ranka ocknęła się z omdlenia na gruzowisku w pobliżupoległego majora Jana, była świadkiem mordowania przez wroga rannych i zbłąkanych,wziętych z pobojowiska.Sama uszła śmierci.Gdyby tego wczesnego ranka nieprzyjaciel ruszył na stanowiska powstańcze, mógłbyopanować łatwo Stare Miasto, ale dowództwo niemieckie nie zorientowało się w sytuacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed