[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wyobrażał sobieKusiakowej, która z rozmysłem dodaje trucizny do jedzenia, nie, to nie w jej stylu.Owszem,mogła walnąć kogoś patelnią czy przetrącić chochlą, ale tylko kiedy się zdenerwowała.Innasprawa, że denerwowała się często. A wracając do tych zwłok. zaczął, ale nie dokończył. Bo Dagmara to wpadła gdzieś i podsłuchała, że tam baby w ciąży zabijają toporkiem,a potem pod krzakiem zakopują rzeczowo wyjaśniła Andżelika, budząc niemały popłoch wśródzebranych. I faceta jeszcze jakiegoś zabili, bo zakopał spadek w ruinach, ale im uciekł. To znaczy, że ten spadek żywy był, jak go zakopywali? Spadek to nie wiem, ale facet tak. %7ływcem go pogrzebali? Niby to go łopatą zabili, ale jakoś im uciekł.I wystawał im.Z dziury. Pani Andżeliko! Policjant popatrzył na dziewczynę ze zgrozą. Gdzie to się stało? Skąd mam wiedzieć? Tutaj pełno dziur, ale nie widziałam, żeby ktoś wystawał. Pytam, gdzie doszło do tej masakry. A, to gdzieś tam. Dagmara wskazała ręką dość szeroki, ale mało konkretny teren.Za lasem, poszłam i wpadłam.No i Filip uciekł. No właśnie, chciałem o niego zapytać.Uciekł? To by mniej więcej się zgadzało. %7łe niby co? Nic, tylko w tej chwili ten pan jest naszym głównym podejrzanym.O obamorderstwa. Aspirant podszedł do okna i przez chwilę wpatrywał się w jakąś nieokreślonąbliżej dal. W obu przypadkach znajdował się na miejscu zbrodni i to jako pierwszy.Bardzonieudolnie się tłumaczył.Był zakrwawiony.Zeznawał bez ładu i składu. A motyw?! No cóż, tu mamy kłopot.Państwo go znacie, prawda?Odpowiedz powinna była być twierdząca, ale tak naprawdę nikt nie chciał jej udzielić. Jasne.To dupek stwierdził Michał, patrząc bezczelnie na Dagmarę. Dupek? To mało powiedziane! z satysfakcją dodała pani Stasia. Co niestety nieświadczy o tym, że mógł mordować, choć bardzo bym chciała. Dlaczego tak o nim mówicie? Dagmara czuła się w obowiązku stanąć po stroniechłopaka. Nie jest taki zły.No dobrze, ale nie jest mordercą. Nic o nim nie wiesz warknął Michał. A ja tak! To kretyn! To jeszcze niekaralne. A oszustwo? O jakim oszustwie pan mówi? zaniepokoił się policjant.Rozdział VIIFilip przebudził się po raz kolejny.Tym razem trochę bardziej.Przez chwilę nie mógł sięzorientować, gdzie jest i dlaczego swędzi go dosłownie wszystko: ręce, nogi, oczy, a właściwiecała głowa.Na rękach miał wielkie czerwone bąble.O to samo podejrzewał nogi, ale nie chciało musię zdejmować spodni, żeby sprawdzić.Było mu ciepło, ale bardzo niewygodnie, coś twardego uwierało go w bok.Otworzyłoczy.Zobaczył krowę. Won mi stąd! wrzasnął i wstał, usiłując odepchnąć wielkie zwierzę.Zwierzę niemiało ochoty się ruszyć.Majtnęło ogonem.Odwróciło się i spojrzało na Filipa niechętnymwzrokiem.Miało rogi.Chłopak zmartwiał.* O jakim oszustwie pan mówi? spytał ponownie policjant.Michał się zmieszał.Jużmiał coś odpowiedzieć, niekoniecznie to, co chciałby usłyszeć funkcjonariusz, kiedy za oknemdał się słyszeć straszny wrzask. Panie jaspirancie! Panie jaspirancie! O Jezusicku, ratunku! krzyczała jakaś kobieta,biegnąc w kierunku ruin przez chaszcze pomiędzy drzewami.Była chuda, przerażonai w nieokreślonym wieku.Nikt nie nazwałby jej starą, ale wiekową jak najbardziej.Cienkie siwewłosy powiewały na wietrze, wystając spod czerwonej chustki zawiązanej pod brodą, conadawało nieznajomej wygląd Czerwonego Kapturka z horroru.Reszta stroju bardziej pasowałado okoliczności.Kobiecina miała wielkie, czarne męskie kalosze, kraciastą spódnicę,rozwleczony podarty sweter i fartuch tak brudny, że spod plam dało się dostrzec jedynie to, żekiedyś musiał być w kropki. Panie jaspirancie! darła się wniebogłosy. Jestże pan tamuj? Tyfus! Tyfus mi krowęatakuje!Dziewczyny podbiegły do okna zaciekawione. Adamkowa stwierdziła Dagmara. Ona! Ta sama, co przed Mućkiem uciekała. No! Identyczna potwierdziła Kinga z przekonaniem. Jezusie Maryjo! wrzasnęła histerycznie Kusiakowa. O Boże jedyny!Dopadła okna, roztrąciła dziewczyny bardziej biustem niż rękoma i zamarła.Po chwiliodwróciła się od okna z miną mordercy. A żeby wam język kołkiem stanął! sapnęła wściekle. To nie Adamkowa! Tomamunia! Moja własna! Nie pozwolę jej obrażać.Fakt, właściwie naturalny, że Kusiakowa była czyjąś córką, można by zaakceptowaćz pewną dozą niedowierzania, ale to, że jej matka to ta chuda kobiecina z rozwianym włosem,wydawało się wręcz nie do pojęcia.Kobieta nadal biegła dziwacznymi susami. Panie jaspirancie, tyfus!Wpadła w drzwi zdyszana. Co się stało? Ano idę sobie rano do studni, bo ta kranowa woda niedobra, i słyszę straszne rzeczy,krowa muczy jak wściekła, tłucze się, rzuca, to żem do drzwi podeszła, a tam łup, łup, łup.Normalnie strasznie.Jak żem drzwi otworzyła, to widzę, krowa szaleje i tyfus szaleje, takinieduży, plamisty. Idzcie do Jaśka! krzyknął do niej policjant. A co on poradzi na tyfusa?Funkcjonariusz westchnął. On weterynarz, na krowach się zna wytłumaczył. Popatrzy, co i jak. Kiedy krowa uciekła. No to trzeba ją złapać! Ja mam was uczyć takich rzeczy?! Kusiakowa, idzcie,pomóżcie matce krowę złapać, a Jasiek zajmie się tym.tyfusem powiedział, niezbytdowierzając diagnozie kobiety. To niech drabinę weznie, bo ja nie mam, a tyfus na belce wisi, wysooooko, że strach. Ale co to w ogóle jest? Kot? A gdzie tam! Normalnie to nie wiem, jakby do ludzi podobny, ale jakby nie, bo takiplamisty, przecież mówię. Do ludzi podobny? No tak trochę jakby.Głowę ma i chyba nogi. Mamuniu, co żeście tatuniowi zrobili? Kusiakowa popatrzyła na rodzicielkęz niekłamanym przestrachem. Znowu żeście go bili? Wypić chłopu nie dacie, a potem siędziwić, że nerwowy. Kiedy nie! Tatunio od wczoraj nie wytrzezwiał, pod jabłonką śpi, jeszczem go nieprała! A tamto na belce to jakieś obce.I wrzeszczy strasznie. Dobra, Kusiakowa, wy gońcie za krową, ja pójdę z panią tyfusa oglądać oświadczyłpolicjant.Jego słowa spotkały się z wrogością i dezaprobatą wszystkich, włącznie z Kusiakową.Każdy chciał obejrzeć to dziwo.Funkcjonariusz skapitulował.Kiedy dotarli do stodoły, tyfus jeszcze wisiał.Ledwo, ledwo, ale jednak.Przeżywałkatusze.Trudno wisieć i jednocześnie się drapać, ale drapanie się i spadanie, choć znaczniebardziej wykonalne, mogło być bardzo bolesne, więc wisiał. Filipku, co ty tam robisz, do jasnej cholery? Dagmara zadała to pytanie, ledwiepowstrzymując się od wrzasku. Złaz natychmiast! I dlaczego tak dziwnie wyglądasz? A czego się spodziewasz? Najpierw jakiś utopiec, potem coś mnie pożarło, a nadodatek ta krowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]