[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak czy inaczej nie mogliśmy uniknąćryzyka.Musieliśmy dopasować swoje posunięcia do tego, co prawdopodobnie mogli zrobićEldrenowie.Po kilkudniowych przygotowaniach flota była gotowa do odpłynięcia.Odpłynęliśmy z Paphanaalu z porannym odpływem.Nasze okręty objuczonezrabowanymi skarbami wlokły się leniwie po wodzie.Król zgodził się niechętnie daćErmizhad przyzwoitą kabinę w sąsiedztwie mojej.Miałem wrażenie, że jego stosunek domnie zmienił się od czasu, gdy upił się w Paphanaalu.Wyraznie czuł się zakłopotany w mojejobecności.Zapewne przypominał sobie, że wygłupił się przede mną.Możliwe, że pamiętał, żenie chciałem świętować naszego triumfu, bądz też zazdrościł mi sławy, którą zdobyłem, choćbogowie świadkami, że nie pragnąłem ani odrobiny takiej sławy.Możliwe też, że wyczuwał,iż wojna, którą zgodziłem się prowadzić dla niego napełniała mnie niesmakiem i obawiał się,że mogę zrezygnować z roli wodza naczelnego, którego tak bardzo potrzebował.Nie miałemokazji porozmawiać z nim na ten temat.Hrabia Roldero nie potrafił mi tego wytłumaczyć.Stawał tylko w obronie króla mówiąc, te być może rozlew krwi znużył go podobnie jak mnie.Nie byłem tego pewien.Król zdawał się nienawidzić Eldrenów jeszcze bardziej niż przedtem.Było to widoczne ze sposobu, w jaki traktował Ermizhad.EIdrenka w dalszym ciągu nie mówiła ani słowa.Jadła bardzo mało i prawie nigdy niewychodziła ze swej kabiny.Jednakże pewnego wieczoru, gdy spacerowałem na pokładzieujrzałem ją jak stała wychylona przez burtę i patrzyła w morze, jakby miała zamiar rzucić sięw jego głębiny.Przyśpieszyłem kroku, aby znalezć się przy niej gdyby próbowała wyskoczyćza burtę.Spojrzała w moją stronę i ponownie odwróciła się.W tej chwili na mostkukapitańskim pojawił się król. Widzę, że zbliżasz się do eldreńskiej dziwki tylko mając wiatr w plecy, Erekose zawołał da mnie.Spojrzałem na niego.W pierwszej chwili nie zrozumiałem, o co mu chodzi.Spojrzałem na Ermizhad.Zachowywała się tak, jakby nie słyszała obelgi.Postanowiłemrównież udawać, że nie rozumiem, co na myśli.Skinąłem uprzejmie głowę, następnie celowostanąłem obok Ermizhad i spojrzałem w morze. Czyżbyś utracił węch, Erekose krzyknął król.W dalszym ciągu ignorowałem go.58 To fatalne, że musimy tolerować robactwo na pokładzie po tym jak zadaliśmy sobie tyletrudu by zmyć ich nieczystą krew nie ustawał Rigenos.Odwróciłem się wściekły, ale zdążył już zejść z mostka.Ponownie spojrzałem na Ermizhad.Nadal patrzyła w dół na wodę poruszaną naszymiwiosłami.Wyglądała jak zahipnotyzowana ich rytmem.Zastanawiałem się, czy w ogólesłyszała obelgi.Podobna sytuacja powtarzała się na pokładzie "Iolindy" podczas naszejpodróży do Noonos kilkanaście razy.Przy każdej okazji król wyrażał swoją pogardę doErmizhad i całego jej gatunku nie zwracając zupełnie uwagi na jej obecność.Udawało m sięzapanować nad swoim gniewem, choć przychodziło mi to z coraz większą trudnością.Ermizhad, ze swojej strony zachowywała się, jakby grubiańskie uwagi króla w ogóle do niejnie docierały.Rzadko miałem okazję ją widywać, jednakże mimo ostrzeżeń króla polubiłemją.Była z pewnością najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem.Jej uroda byłazupełnie inna od chłodnej urody Iolindy mojej narzeczonej.Czym jest miłość? Nie wiemtego nawet teraz, gdy wydaje się, że moje przeznaczenie wypełniło się.Oczywiście nadalkochałem Iolindę, ale myślę, że nie wiedząc o tym zakochałem się również w Ermizhad.Niechciałem mierzyć w historie, które mi o niej opowiadano.Z drugiej strony jednak nie pozwalałem, żeby moja sympatia wpłynęła na sposób, w jakiją traktowałem.Starałem się traktować ją jak strażnik więznia bardzo ważnego więznia,który mógł rozstrzygnąć wojnę z Eldrenami na naszą korzyść.Zastanawiałem się kilkakrotnienad sensem trzymania Ermizhad jako zakładnika.Jeżeli Eldrenowie byli rzeczywiście taknieludzcy i bezlitośni, jak twierdził Rigenos, to co mogło obchodzić Arjavha czyzamordujemy jego siostrę, czy nie? Ermizhad nie sprawiała wrażenia tak złej, jak twierdziłkról.Wprost przeciwnie okazywała niezwykłą szlachetność duszy, co pozostawało wkontraście z chamskim zachowaniem Rigenosa.Być może król zdawał sobie sprawę z moichuczuć do Ermizhad i obawiał się, że związek pomiędzy jego córką i Wodzem Naczelnym jestw niebezpieczeństwie.Ja jednak pozostawałem lojalny wobec Iolindy.Nie przychodziło mido głowy, że moglibyśmy nie pobrać się po naszym powrocie tak, jak postanowiliśmy.Istnieją niezliczone postacie miłości.Która z nich jest najmocniejsza? Nie potrafięodpowiedzieć no to pytanie.Uroda Ermizhad była na tyle bliska ideałom piękności mojego gatunku, że mogła mnieona pociągać, a jednocześnie dostatecznie daleka by fascynować mnie swoją obcością.Miaładługą, szczupłą, eldreńską twarz.John Daker opisałby ją zapewne jako "elfią", co nieoddałoby jednak jej szlachetności.Jej skośne oczy sprawiały wrażenie ślepych ze względu naswój mleczny kolor.Uszy miała nieco zaostrzone, kości policzkowe ustawione wysoko.Jakwszystkie Eldrenki miała szczupłe, niemal chłopięce ciało o drobnych piersiach i wąskiejtalii.Jej czerwone, szerokie wargi były skierowane lekko ku górze, tak, że wydawało się, żecały czas się uśmiecha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]