[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz jej korzenie sÄ… jeszcze starsze - w swym pojednawczym aspekcie jest tohoÅ‚d, zÅ‚ożony dawnym żeÅ„skim bóstwom Ziemi, unicestwionym przez nadejÅ›cie chrzeÅ›cijaÅ„stwa.Dahut, zanimzaczęła siać zniszczenie, byÅ‚a DobrÄ… CzarodziejkÄ… podobnie Vivian byÅ‚a jednÄ… z lokalnych boginek zródeÅ‚ istrumieni, których istnienie wciąż jeszcze uznajemy, wznoszÄ…c kapliczki dla kto wie, jakiej Pani.- Zawsze odczytywaÅ‚am tÄ™ historiÄ™ inaczej.- Jak, kuzynko Christabel?- Jako opowieść o naÅ›ladowaniu mÄ™skiej mocy przez kobietÄ™.Nie jego chciaÅ‚a, lecz jego magii, dopókinie zrozumiaÅ‚a, że magia sÅ‚użyć może tylko do tego, by go uwiÄ™zić - a co wówczas z niÄ… i jej talentami?- To przewrotne odczytanie, kuzynko.- Mam obraz - powiedziaÅ‚a - który wyobraża wÅ‚aÅ›nie tÄ™ chwilÄ™ triumfu - wiÄ™c, być może, to jest prze-wrotność.RL- Za dużo znaczeÅ„ jak na dzieÅ„ Wszystkich ZwiÄ™tych - powiedziaÅ‚am.- Niech rozum Å›pi - rzekÅ‚a Christabel.- Historie poprzedzajÄ… znaczenia.- Jak powiedziaÅ‚am, niech rozum Å›pi - powtórzyÅ‚a.Nie wierzÄ™ w te wszystkie wyjaÅ›nienia.One umniejszajÄ…: Idea Kobiety to mniej niż olÅ›niewajÄ…caVivian, idea Merlina nie daje siÄ™ przeÅ‚ożyć na alegoriÄ™ mÄ™skiej mÄ…droÅ›ci.To jest Merlin.2 listopadaDzisiaj Gode opowiadaÅ‚a bajki o Baie de Trépassés.ObiecaÅ‚am Christabel, że przy dobrej pogodzie pój-dziemy tam na caÅ‚odziennÄ… wycieczkÄ™.Ona mówi, że wzrusza jÄ… sama nazwa oznaczajÄ…ca nie tyle ZatokÄ™UmarÅ‚ych, ile zatokÄ™ tych, którzy przekroczyli granicÄ™, oddzielajÄ…cÄ… ten Å›wiat od tamtego.Ojciec jednak uwa-ża, iż nazwa ta być może wcale nie wywodzi siÄ™ z takich zaÅ›wiatowych skojarzeÅ„, lecz stanowi po prostu okre-Å›lenie szerokiej i pozornie uÅ›miechniÄ™tej plaży, na którÄ… morze wyrzuca strzaskane szczÄ…tki ludzi i statków,rozbitych na straszliwych rafach Pointe du Raz i Pointe du Van.Oprócz tego powiada jednak, że ZatokÄ™ - jakWergilowy gaj ZÅ‚otej GaÅ‚Ä™zi lub Wzgórze, pod którym wÄ™drowaÅ‚ Tam Lin* - zawsze uważano za jedno zowych miejsc, gdzie spotykajÄ… siÄ™ obydwa Å›wiaty.Za starożytnych Celtów stÄ…d wÅ‚aÅ›nie umarli wyruszali wostatniÄ… podróż na Ile de Sein**, gdzie przyjmowaÅ‚y ich kapÅ‚anki druidyjskie (nie mógÅ‚ tam postawić stopyżaden mężczyzna), aby - jak mówiÄ… niektóre legendy - wyprawić ich w drogÄ™ do Ziemskiego Raju, krainy zÅ‚o-tych jabÅ‚ek poÅ›ród mgieÅ‚, burz i grzebieni mrocznej wody.Nie umiem opisać, jak Gode opowiada.Ojciec zachÄ™ca jÄ… od czasu do czasu, by powtarzaÅ‚a bajki, któreon usiÅ‚uje zapisać verbatim, zachowujÄ…c rytm jej opowieÅ›ci, nic nie dodajÄ…c i nie ujmujÄ…c.Choćby jednak robiÅ‚to jak najwierniej, z jej słów na stronicy ulatuje życie.KiedyÅ› po takim eksperymencie powiedziaÅ‚ do mnie, żerozumie, dlaczego Druidzi wierzyli, iż sÅ‚owo mówione jest oddechem życia, pisane zaÅ› - formÄ… Å›mierci.Z po-czÄ…tku zamierzaÅ‚am robić notatki, gdyż chciaÅ‚am siÄ™ przekonać, czy potrafiÄ™ zastosować siÄ™ do rady Christabeli spisać Å›ciÅ›le wszystko, co usÅ‚yszÄ™, lecz sam ów zamiar w dziwny sposób odbieraÅ‚ życie mojemu sÅ‚uchaniu iopowieÅ›ci Gode, wiÄ™c powstrzymaÅ‚am siÄ™, przez uprzejmość i jeszcze coÅ› wiÄ™cej.(A przecież ciekawość rów-nież ma prawo do życia i musi istnieć jakiÅ› sposób na pisanie).Teraz wiÄ™c chcÄ™ opowiedzieć coÅ›, co nie ma nicwspólnego z historiÄ… Gode, choć z poczÄ…tku miaÅ‚o.ZacznÄ™ od nowa.ZapiszÄ™ to jako opowieść, zapiszÄ™, abynapisać.Jakże byÅ‚am mÄ…dra, postanawiajÄ…c prowadzić ten dziennik tylko dla siebie; teraz bowiem mogÄ™ pisać,by zrozumieć, co ujrzaÅ‚am.* W ludowej szkockiej bajce mieszkajÄ…ce pod Wzgórzem elfy biorÄ… do niewoli dzielnego górala TamLina, który nastÄ™pnie uwalnia siÄ™ dziÄ™ki pomocy piÄ™knej królewny (przyp.tÅ‚um.).** Ile de Sein (fr.) - Wyspa Aona.I zamienić pewnego rodzaju ból na pewnego rodzaju zainteresowanie - ciekawość, która może być mo-im zbawieniem.Bardziej jeszcze niż historie mego ojca siÅ‚a bajek Gode zależy od ciemnoÅ›ci na zewnÄ…trz, od bliskoÅ›cisÅ‚uchaczy i opowiadaczy, skupionych wewnÄ…trz domu.Nasza Wielka Sala, dość ponura i naga nawet w Å›wietleRLdnia, nie sprzyja nastrojowi intymnoÅ›ci.Ale wieczorami, w Czarnym MiesiÄ…cu, staje siÄ™ zupeÅ‚nie inna.W wiel-kim palenisku pÅ‚onÄ… kÅ‚ody, z poczÄ…tku nierówno i kapryÅ›nie; w miejscach, gdzie drewno siÄ™ jeszcze nie zajęło,powstajÄ… ogromne czarne dziury, jednak pózniej wÄ™gle rozjarzajÄ… siÄ™ zÅ‚otem i szkarÅ‚atem na ciepÅ‚ym, grubymposÅ‚aniu z popioÅ‚u, a drewno nadal pÅ‚onie.Wielkie skórzane oparcia foteli odgradzajÄ… nas od zimnego koÅ„casali, Å›wiatÅ‚o ognia zÅ‚oci nasze twarze i oblewa rumieÅ„cem biaÅ‚e koÅ‚nierze i mankiety.W te wieczory nie palimylamp naftowych, pracujemy przy ogniu, robiÄ…c to, na co pozwalajÄ… ruchome cienie - strzygÄ…c, splatajÄ…c, szydeÅ‚-kujÄ…c.Gode czasem przychodzi z ciastem, które trzeba ukrÄ™cić, lub z miskÄ… pieczonych kasztanów, które trzebaobrać.Lecz kiedy opowiada, unosi rÄ™ce, odrzuca gÅ‚owÄ™, potrzÄ…sa chustÄ…; po suficie, w ciemność za nami biegnÄ…strzÄ™piaste cienie lub ogromne twarze o szeroko rozwartych ustach i monstrualnych podbródkach i nosach - na-sze twarze, które ogieÅ„ przeobraziÅ‚ w wiedzmy i upiory.Gode zaÅ›, opowiadajÄ…c, wykorzystuje wszystkie teelementy - Å›wiatÅ‚o ognia, ożywione cienie, ruchome wstÄ™gi jasnoÅ›ci i mroku - i scala je razem jak dyrygentorkiestrÄ™, przynajmniej tak to sobie wyobrażam (nigdy nie sÅ‚yszaÅ‚am orkiestry, jedynie kilka dystyngowanychharf, fletów i bÄ™bnów w Kermesse.NiebiaÅ„skie dzwiÄ™ki, o jakich czytaÅ‚am, muszÄ™ wystawiać sobie za poÅ›red-nictwem koÅ›cielnych organów).Ojciec siedziaÅ‚ w swym wysokim fotelu obok paleniska.W jego brodzie, nie caÅ‚kiem jeszcze posiwiaÅ‚ej,pÅ‚onęły rude odblaski.Christabel siadÅ‚a w cieniu u jego boku, zajÄ…wszy rÄ™ce robótkÄ….Gode i ja znalazÅ‚yÅ›my siÄ™po drugiej stronie krÄ™gu.Gode powiedziaÅ‚a:- ByÅ‚ sobie raz mÅ‚ody żeglarz, który nie miaÅ‚ nic oprócz swej odwagi i bÅ‚yszczÄ…cych oczu - bardzo, bar-dzo bÅ‚yszczÄ…cych - i siÅ‚y, której dostaÅ‚ od bogów aż w nadmiarze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]