[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żeby wzbudzić wątpliwości w co wrażliwszych.Czyż nie to właśnie robi od samego początku?Tkwiło w tym ziarno prawdy…Lubuje się w różnych sztuczkach.Chce ożywić legendę.Diabeł wystarczająco długo czekał za kulisami, teraz chce wyjść na scenę i grać rolę pierwszoplanową.I nagle Ludivine zrozumiała przesłanie mordercy.Diabeł towarzyszy człowiekowi.Szedł u boku niosącego zwłoki.To on szepcze zabójcom do ucha.Inscenizacja w każdym calu.Woda wciąż płynęła, wypełniając łazienkę kłębami pary, pokrywając lustra coraz grubszą warstewką.Ludivine uświadomiła sobie, że rozmyślania, które snuje, zniweczą dobroczynne skutki kąpieli.Powinna się zmusić do zapomnienia o pracy.Zauważywszy stary iPod ze słuchawkami na półce, pomiędzy flakonikami kosmetyków Lush, wyciągnęła rękę, starając się nie poślizgnąć, chwyciła go i znów wygodnie ułożyła się w wannie.Mając już słuchawki na uszach, wcisnęła guzik i usłyszała dźwięki Sing of the Moment Eminema.Piosenka stosowna do okoliczności.Tego jej było trzeba.W miarę jak raper z Detroit ciskał rymami, a muzyka stawała się coraz głośniejsza, Ludivine głębiej zanurzała się w wodzie.Kran wciąż napełniał wannę, ale kobieta już tego nie słyszała ani nie widziała.W końcu pozwoliła sobie na chwilę wytchnienia.Wczuła się w muzykę, w protest wyrażany przez piosenkę, uległa hipnotyzującym jak metronom uderzeniom, riffom gitary, które niczym powiew unosiły ją daleko, bardzo daleko.Daleko od dużego lustra nad umywalką.Tego lustra, z którego wyłaniał się wolno, bardzo wolno, olbrzymi, czarny kształt.Ten kształt zaczął się rozciągać, coraz mocniej wynurzać z lustra, w kłęby pary, które go przysłoniły, aż wreszcie zaczął się w nich poruszać.Wszedł do łazienki bezszelestnie.I zbliżył się do Ludivine.Ale młoda kobieta nie mogła go zobaczyć, była do niego odwrócona tyłem, a zresztą zamknęła oczy i dała się porwać muzyce.Kształt rozpostarł ramiona i coś w nim wyciągnęło się, układając się w półksiężyc.Zjawa się uśmiechała.39Muzyka stopniowo cichła.Ludivine znów słyszała cichy szmer wody płynącej do wanny, czuła jej falowanie na zanurzonej prawej ręce, czuła, że piana ogarnia jej piersi, zakrywa ramiona.Następna piosenka.Tym razem Archive i Again.Dokładnie to, czego potrzebowała.Ogarniało ją rozleniwienie, senność dawała o sobie znać mrowieniem w kończynach, docierała do głowy.Tuż za nią, w łazience, stała jakaś postać.Prawdopodobnie mężczyzna – ubrany na czarno, wykrzywiał usta w obleśnym uśmiechu, a jego twarz zasłaniał naciągnięty na głowę kaptur.Uniósł ręce i wolno poruszył nimi nad głową kobiety.Jego palce musnęły kosmyki jasnych włosów.Odsłonił zęby w uśmiechu.Był bardzo podekscytowany.Ręka delikatnie przesuwała się wzdłuż szyi, nie dotykając jej.Zatrzymała się na chwilę, zacisnęła, jakby chciała udusić ofiarę, a potem powędrowała dalej, na pierś Ludivine.Tu zawróciła, kilka centymetrów nad skórą, trącając wierzchołki gór z piany, otoczyła sutek, jakby chciała uszczypnąć go palcami.Gwałtownym ruchem ręka udała, że go zgniata i obraca jak klucz, który przekręca się w zamku, żeby otworzyć drzwi.Serce Ludivine zostało otwarte.Kobieta wciąż miała zamknięte oczy, bez reszty pochłonięta akordami gitary i pierwszymi basowymi dźwiękami, które ją oczarowały.Niczego się nie domyślała, zbyt zmęczona, zbyt zanurzona w spokoju, odizolowana od świata przez słuchawki na uszach.A mężczyzna dbał, by nie stanąć między lampami sufitowymi i twarzą ofiary.Jego ręka zatrzymała się na moment nad sercem Ludivine, potem powędrowała w dół.I wolno, bardzo wolno, zanurzyła się w ciepłej pianie, w gorącej wodzie, by kontynuować pieszczotę.Prześlizgnęła się tuż nad pępkiem, o mało nie dotknęła brzucha, przeniosła się nad wzgórek łonowy.Palce zagięły się, jakby chciały objąć jej srom, ale ręka tylko poruszyła się, markując dziwną, obsceniczną pieszczotę.Osobnik zachowywał się niezwykle dyskretnie.Zwracał uwagę na każdy szczegół oświetlenia, na ruchy ręki, na pozycję twarzy, aby jego coraz bardziej przyspieszony oddech nie dosięgnął Ludivine.Kiedy poczuł się usatysfakcjonowany, cofnął się i zrzucił to, co służyło mu jako płaszcz i głęboki kaptur.Skóra na jego nagim torsie lśniła w łagodnym świetle lamp.Sen ogarniał Ludivine, której serce uderzało coraz spokojniej, jej oddech stawał się miarowy i głęboki, ale jednak nie zasypiała.Czy ze względu na niebezpieczeństwo, jakim byłoby pozostanie w wodzie? Zawsze mówiono jej, że nie wolno zasypiać w kąpieli.Czy to prawda? Bo przecież czuła się tu tak dobrze…Jej nos przywykł do waniliowego zapachu płynu do kąpieli, teraz jednak wyczuł coś obcego, co zwróciło jej uwagę.Ta woń była silniejsza i… nieprzyjemna.Mocny, kwaśny zapach.Agresywny.Jakby zapaliła się zapałka…Siarka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]