[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Halo?- Tatusiu, to ja.- Jesteś w domu?- Nie, tato.Odczekał chwilę i dopiero wtedy zadał następne pytanie.- Samochód się zepsuł?- Nie, tato.Usłyszała, jak skrzypi oparcie fotela.- O co chodzi? Zauważyłem, że coś nie daje ci spokoju.Przez caływieczór byłaś posępna jak chmura gradowa.Amanda kątem oka ujrzała swoje odbicie w chromowej obudowieaparatu.Miała dwadzieścia pięć lat.W zeszły weekend po razpierwszy zdarzyło jej się dotknąć osoby, która już nie żyła.Wczorajrano miała okazję przyjrzeć się z bliska prawdziwemu alfonsowi.Zeszłej nocy pomagała przeprowadzić sekcję martwej dziewczyny.Potrafiła na ulicy przeciwstawić się wściekłości Butcha Bonniego.Zpewnością stać ją było na to, żeby szczerze porozmawiać z własnymojcem.- Dlaczego kazałeś z powrotem przenieść mnie do służby wpatrolu? - spytała spokojnie.- Co takiego? - Wydawał się autentycznie zdziwiony.- Nigdzie niekazałem cię przenosić.Do diabła, kto podjął taką decyzję?Usłyszała szelest papieru, a potem kliknięcie długopisu.- Podaj mi nazwisko tego dupka.Pogadam z nim o tym transferze.- Więc to nie była twoja decyzja?496 - Po cholerę miałbym cię przenosić, skoro za niespełna miesiącbędę z powrotem w moim dawnym oddziale?Miał rację.Co więcej, jeśli Duke był z kogoś niezadowolony,zwykle mówił mu o tym prosto w twarz.- Wracam do patrolu, zaczynam od jutra.- Amanda już wcześniejzadzwoniła do dyspozytorni, żeby przekonać się, czy to prawda.-Razem z Evelyn Mitchell.- Mitchell? - Duke wyraznie zmienił ton.- A co ty masz wspólnegoz tą cipą? Mówiłem, żebyś trzymała się od niej z daleka.- Wiem, że mówiłeś, ale razem pracujemy nad pewną sprawą.- Jaką znów sprawą? - parsknął.- Zostały zamordowane dwie dziewczyny.Białe dziewczyny -dodała szybko.- Obie mieszkały w Techwood Homes.- Pewnie obie były kurwami, jak sądzę?- Owszem.Przez chwilę nie mówił ani słowa.Wyraznie musiał sobie cośprzemyśleć.- Czy to ma coś wspólnego z tym czarnuchem, który zostałoskarżony o zamordowanie białej dziewczyny?- Tak, tato.Rozległo się pstryknięcie zapalniczką, a potem świst powietrza, gdyDuke z płuc wypuścił dym.- I właśnie z tej przyczyny wczoraj rano zjawiłaś się w więzieniu?Amanda nie mogła przełknąć śliny, bo przeszkadzał jej w tym kłąbwaty w gardle.Widziała, jak dotychczasowe życie zaczyna sięrozpadać tuż przed jej oczyma.Jej mieszkanie.Jej praca.Jej wolność.- Słyszałem, że wdeptałaś go wzrokiem w glebę.I że kazałaśzamknąć się z tym czarnuchem sam na sam - powiedział.497 Amanda nie odpowiedziała.Dopiero słysząc o tym z ust Duke a,zdała sobie sprawę, jak była szalona.I jak głupia.Miała szczęście, żeuszła z tego z życiem.- Bałaś się? - zapytał.Wiedziała, że natychmiast rozpozna kłamstwo.- Byłam przerażona.- Ale nie pozwoliłaś, żeby zobaczył twój strach?- Nie.Usłyszała, jak znowu zaciąga się dymem.- Przypuszczam, że będziesz do pózna włóczyć się po mieście?- Ja.Amanda nie wiedziała, co odpowiedzieć.Spojrzała w dół ulicy.Wiszący na niebie księżyc był prawie w pełni.Czarny, drewnianykrzyż rzucał posępny cień na chodnik przed wejściem do kuchni zzupami.- Mamy zamiar prowadzić inwigilację naszego potencjalnegopodejrzanego.- My?Pozostawiła to pytanie bez odpowiedzi.- Jakie macie dowody, że to on?- %7ładnych - przyznała.- Po prostu.- Rozpaczliwie szukała wmyślach bardziej odpowiedniego określenia.- Nie nazywaj tego w ten sposób - zarządził.- Lepiej mówić, że toprzeczucie.Ze masz je w bebechach, a nie między nogami.Amanda nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc mruknęła krótkie  wporządku.Zakasłał kilka razy.- To śledztwo, w które zaczęłyście się mieszać, oficjalnie należy doRicka Landry ego, tak?498 - Tak jest, sir.- Nie wierzę, że ten idiota potrafiłby znalezć w śnieżnej zamieciwłasną dupę.- Chichot Duke a po chwili zamienił się w ostry kaszel.- Jeśli tak pózno jesteś poza domem, to oznacza, że będzieszpotrzebowała się wyspać.Jutro rano sam sobie zrobię śniadanie.Kliknięcie rozbrzmiało prosto w jej uchu.Amanda w osłupieniugapiła się na słuchawkę, jakby ten kawałek plastiku mógł jejwytłumaczyć, co przed chwilą zaszło.Nie podniosła wzroku, aż domomentu, gdy błysnęła para reflektorów, żeby zwrócić jej uwagę.Należące do Evelyn kombi falcon pachniało w środku cukierkami itanim winem.Evelyn uśmiechnęła się do Amandy, gdy ta sadowiłasię na fotelu pasażera.- Dobrze się czujesz? - spytała.- Tak.Jestem tylko cholernie zdziwiona.W paru słowach streściła Evelyn swoją rozmowę z ojcem.- No cóż.- Evelyn sprawiała wrażenie wyjątkowo rozważnej.-Uważasz, że powiedział ci prawdę?- Tak.Duke miał mnóstwo wad, ale z pewnością nie był kłamcą.- W takim razie musiał mówić prawdę.Amanda całkowicie zdawała sobie sprawę, że Evelyn nigdy niezaufałaby Duke owi.I doskonale rozumiała, dlaczego tak jest.Z jejpunktu widzenia, Duke ulepiony był z tej samej gliny co Rick Landryi Butch Bonnie.Zresztą może tak było, ale dla Amandy wciąż byłprzede wszystkim ojcem.Evelyn wpatrywała się w głąb ulicy, w kierunku znajdującej się tamkuchni z zupami.- Czy Ulster nadal siedzi w środku?- Sprząta.499 Amanda wcześniej przeszła obok budynku i zobaczyła, jak JamesUlster podnosi ze stołu wielki gar.Był zwrócony do niej plecami, alei tak przyspieszyła kroku.- Z drugiej strony domu stoi zielony van.Sprawdziłam tablicerejestracyjne - został zarejestrowany na kościół.Na przednimsiedzeniu leżą jakieś religijne traktaty, a na tablicy rozdzielczejegzemplarz Biblii.Z tyłu znajduje się kilka drewnianych skrzyń i paręzwojów sznura.Pewnie używa ich do zabezpieczenia garnków, żebyzupa mu się nie rozlewała.- Rozwozi jedzenie potrzebującym.Według mnie zachowuje sięjak typowy seryjny morderca.- Na pewno potrafisz podać jakiś przykład.Ale Evelyn nie była w nastroju do żartów.- Jadąc tam, w pewnym sensie czułam się tak, jakbym jechała nawłasny pogrzeb.- Skrzyżowała ręce na brzuchu.- To nasz ostatnidzień w pracy albo przynajmniej w tej prawdziwej pracy.Nie sądzę,żebym zdołała wbić się w swój dawny mundur.Myślałam, że terzeczy odeszły do lamusa.Amanda nie chciała rozmawiać na ten temat.- Dodzwoniłaś się do Georgia Baptist?- Tak.Narzeczona Callahana nazywa się Eileen Sap- person.Dziśrano nie zjawiła się w pracy.Nie podała domowego telefonu aniadresu.Następne magiczne zniknięcie Douga Henninga*.* Doug Henning - kanadyjski magik, iluzjonista.- Kolejna ślepa uliczka - zauważyła Amanda.Miss Lula nie zdołała znalezć w Techwood Homes nikogo, ktopamiętałby człowieka odpowiadającego rysopisowi Hanka Bennetta,a choć wiele osób kojarzyło potężną sylwetkę Ulstera, nikt nigdy niewidział, żeby sprawiał jakiekolwiek kłopoty.Zresztą trudno500 przypuszczać, by narobił sobie wrogów pośród ludzi, którymprzywoził gorący posiłek.- James Ulster jest w Techwood Homes w każdy poniedziałek ipiątek, czyli w te same dni, kiedy znaleziono ofiary - powiedziałaEvelyn.- Bywa tu tak często, że jego obecność nie zwraca niczyjej uwagi -dodała Amanda.- No cóż, przynajmniej znał Kitty.I wiedziałwystarczająco dużo o Mary Halston, żeby powiedzieć, że TreyCallahan miał do niej słabość.Przypuszczalnie znał także LucyBennett.- Jest jedyną osobą, która twierdzi, że ostatnio widziała tedziewczyny przy życiu.Jane Delray, Hank Bennett, Trey Callahan,Juice - wszyscy oni mówili, że tamte trzy dziewczyny zaginęłyprzynajmniej rok temu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed