[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak wiesz, Marzenka nie jest głupia, płacić za niepewne informacje nie chciała, boprzecież wyglądało to dziwnie: chłopak z Polski coś wie o farmach śmierci! Wtedy przysłał jejparę zdjęć.Był na nich z jadowitymi pająkami, gadami, skorpionami, a jak jeszcze dodał fotkękarmionych butelką lwiątek, to jak mi powiedziała szczęka jej opadła.Lwy w Polsce?!Zrozumiała, że dzieje się coś dziwnego, a ten chłopak rzeczywiście sporo wie.Przerwała, bo burza była dokładnie nad miastem; błysnęło się gwałtowniei równocześnie zahuczał potężny grom.Miała wrażenie, że przy uderzeniu pioruna wszystkozadrżało.Znowu z niepokojem zerknęła na urządzenia monitorujące czynności życiowe, aleuznała, że nic złego się nie dzieje. Marzenka robiła wszystko, żeby się dowiedzieć czegoś więcej, a chłopak byłzadowolony z wrażenia, jakie na niej zrobił.Pochwalił się, że czeka jeszcze na coś ekstra, coprzyjedzie aż z Nowej Zelandii.Domyślasz się, jak nadstawiła uszu: czyżby miała pod nosemfarmy śmierci? Ale nie, okazało się, że chodzi tylko o odbiór niebezpiecznej dostawy od kogoś,kto będzie stamtąd jechał.Termin i parę szczegółów, które wyciągnęła, wskazywały, że albo jestto wielki zbieg okoliczności, albo tajemnicza przesyłka przyjedzie z Karolem! Wyobrażaszsobie, co czuła? Zwiat jej się zawalił.Nie rozmawiali wtedy z sobą, śmiertelnie obrażeni.Irena westchnęła.Słyszała, jak deszcz zacina o szyby.Zamyśliła się na chwilę.Mimokłótni z bratem Marzena w jednej chwili zdecydowała, że pojedzie za nim. Miała być u mnie w niedzielę, ale kiedy powiedziała w firmie, że leci do Polski,dostała pod opiekę, niejako przy okazji, grupę japońskich turystów.Przez dwa dni zajmowałasię nimi, nie zdając sobie sprawy z tego, co zaszło.A potem nie wiedziała, co robićz podejrzeniem, że brat, świadomie lub nie, tkwi po uszy w jakiejś koszmarnej aferze. Nogi.z dupy.mu powyrywam. Usłyszała słaby szept. O Boże! Poderwała się, przewracając taboret.Otwarte oczy patrzyły na nią sennie, ale przytomnie.Serce zaczęło jej bić jak oszalałe. Mikołaj?!.Nie, nie zdawało jej się! Siostro!.Panie doktorze!.Po raz drugi tego dnia napłynęły jej do oczu łzy.Tym razem nie wstydziła się ich, mimoże Mikołaj widział lśniące ślady, jakie zostawiały na policzkach.W małej szpitalnej sali zrobiło się tłoczno.Marzena i Karol siedzieli po dwóch stronachłóżka, szczęśliwa Irena trzymała Mikołaja za rękę, a Regina ostentacyjnie uwiesiła się ramieniaIgnacego.Malarz wyglądał jeszcze jak po zderzeniu z czołgiem, siniaki przechodziły właśniez barwy granatowej w fiolet.Wyjątkowo cicha i spokojna Olga stała w kącie, uśmiechając sięjakby z musu.Mikołaj był jeszcze bardzo słaby. Jak sobie pomyślę, że jechałem was ratować, a to wy uratowaliście mnie, to jest migłupio.Chyba czas na emeryturę. Patrzył na Marzenę i Karola, jakby chciał obojeprzeprosić. Wujku, ja też przyjechałam, żeby ratować Karola, a tymczasem to on mnie uratował.Gdyby go tam nie było we właściwym momencie, skończyłabym jak ty.Przecież minuty dzieliłymnie od spotkania ze Spirosem.Irenie serce zabiło mocniej z radości, gdy zobaczyła, jak rodzeństwo patrzy na siebie.To były znowu jej bliznięta! Kochające się i rozumiejące bez słów.Wzruszenie ścisnęło jąza gardło, gdy dostrzegła w oczach Mikołaja ojcowską dumę.Ten sielankowy obrazek zakłóciła Regina. Ciągle nie rozumiem, jak mogłeś się nie zorientować, że przywiozłeś do domu matkibandytę! Wykrzywiła wąskie usta i zerknęła groznie na Karola. Reeenia! jęknęły w duecie Irena i Olga. Ciociu, podszedł mnie bardzo umiejętnie.Zresztą nie tylko mnie! Miał świetnereferencje, bywał w Polsce, idealnie się nadawał na ten wyjazd. Karol bezradnie rozłożyłręce. Zachowałeś się nieodpowiedzialnie! Reeenia! Tym razem zareagował Ignacy, bo Irenie z oburzenia zabrakło słów. Trochę mnie zmyliło to jego romantyczne usposobienie. Karol spojrzał niepewniena Olgę, a ta się zaczerwieniła. Zacząłem go podejrzewać, dopiero jak zadzwoniła ciociaOla z pytaniem, kiedy skończymy nagrania, a Spiros powinien być z nią w tym czasie.Przyjrzałem się sprzętowi, który przywiózł, i odkryłem, że w różnych schowkach nie maobiektywów ani baterii.Wiezliśmy z sobą kupę pudeł i futerałów, a tymczasem na miejscuokazało się, że sprzęt jest dosyć skromny.To było dziwne i niezrozumiałe.Więc pewnego dniapostanowiłem sprawdzić, co on tak naprawdę robi, gdy mówi, że jest u cioci Oli.Wysadziłem goprzed blokiem, zaparkowałem za rogiem i czekałem.Spiros spotkał się z jakimś facetem.Tobył ten Tytus.Pojechałem za nim, ale zniknął w lesie i trochę mi zajęło czasu, zanimodkryłem gdzie.Potem zacząłem obserwować tę twierdzę. Twierdzę? Regina z powątpiewaniem wzruszyła ramionami. I to jaką! Marzena przyszła bratu z pomocą. Wysoki mur, kamery, kraty, nawetfosy! Ciociu, tam były niebezpieczne zwierzęta! Resztę opowieści już znali.Spiros przyjechał cytrynką , którą zaoferował się odstawićsam do warsztatu, tłumacząc, że i tak będzie w Siedlcach, bo umówił się z Olgą, a Karolsforsował mur, podążając za sprytną policjantką. Okazuje się, że Spiros od dawna zajmował się przemytem jadów , był w tym dobry. Jadów? Regina nie zrozumiała. Tak się mówi na jadowite zwierzęta podpowiedziała Marzena. Jako sprawny operator kręcił się przy różnych ekipach po całym świecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]