[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśliby usłu-chał, Indianie na pewno wydobyliby bankiera ibuchaltera z jaskini do czego nie mógł dopuścić.Gdyby jednaknie usłuchał, dowódca naprawdę mógłby wykonać pogróżkę ipchnąć go nożem.Co czynić ?279I znowu chytrzejszy Buttler wyratował go z kłopotu, mówiąc doIndianina:- Jesteś w błędzie! Człowiek, którego chcesz dźgnąć nie jestmordercą Khasti Tine.Myśmy niewinni jego śmierci!Indianin odstąpił od Grinleya i zwrócił się do Buttlera:- Milcz! - zgromił go.- Wiemy, kto jest mordercą.- Nie, nie wiecie!-‘Ibn nasz brat był świadkiem!Wskazał na zwiadowcę.- Myli się! Widział nas dopiero przy wodzu Nijorów.Ale kiedypadły strzały staliśmy tak, że nie mógł nas widzieć.- A więc wypierasz się obecności przy zamordowaniu obunaszych braci?- Nie.Nigdy jeszcze nie skłamałem i przez myśl mi nie przeszłozadawać kłam prawdzie.Zbrodnię popełnili obaj biali, o którychpytałeś.- Uff! - krzyknął Indianin.- Nie widzimy ich, a więcodjechali.Chcesz się ratować, na nich zwalając winę.- Odjechali powiadasz? Dokąd mogli odjechać ? Jesteście zwia-dowcami, a więc wojownikami posiadającymi dobre oczy.Czywidzie-liście ślady, które na pewno byłyby widoczne, gdybyistotnie odjecha-li?- Nie.Chcesz przez to powiedzieć, że są tu jeszcze?-‘Pdk.- Gdzie?-‘Iii! -wskazał na wodę.- Uff! W tym jeziorze?-‘Ihk.- Utopili się zatem?-‘ldk.- Nie kłam! Nikt nie wszedłby do tej wody.-‘Ib prawda.Nie chcieli wejść, lecz musieli.280Kto ich zmusił?- My.Utopiliśmy ich.- Utopiliście? Czemu?- Za karę.Byli naszymi śmiertelnymi wrogami.- A jednak jechali z wami! Nikt nie jeździ w towarzystwie swoichśmiertelnych wrogów!- Poznaliśmy ich intencje dopiero po przybyciu do kotliny.Chcie-li wziąć w posiadanie jezioro nafty i w tym celu nas zamordować.Przejrzeliśmy ich i unieszkodliwiliśmy wtrącając do wody.- Czy nie stawiali oporu?Nie.Powaliliśmy ich znienacka kolbami.Dlaczego nie widać trupów?- Ponieważ przywiązaliśmy im kamienie do nóg; poszły nadno.Czenwonoskóry milczał przez chwilę.Następnie rzekł:- Chcę wierzyć, że mówisz prawdę.Brzydzę się wami! Utopiliściesynów własnej rasy niczym psy parszywe.Zabiliście ich z ukrycia, nie walcząc z nimi.Jesteście złymi ludźmi.- Czy mogliśmy postąpić inaczej? Czy mieliśmy czeka~ aż wyko-nają swój plan i zastrzelą nas z zasadzki? Thk bowiem planowali,podsłuchaliśmy ich rozmowę.- Co sobie o tym myślicie, mnie nie obchodzi.Żaden czerwono-skóry nie utopi Indianina nawet najzawziętszego wroga.Czybyliście już kiedyś nad tą wodą?-‘1’dk, ja, - odpowiedział król naftowy.- Kiedy?- Przed wielu miesiącami.- Czy była tu już wówczas nafta?- ‘Pdk.Dlatego właśnie sprowadziłem jeszcze kilku białych abypokazać im naftę.Chciałem wraz z nimi założyć towarzystwoeksplo-atowania oleju skalnego.Ci dwaj wszakże zamierzalipozbyE się nas skrytobjóczo.- Uff! Poprzednio nie było tu nigdzie nafty.Dopieroniedawno281 musiała się wydobyć z ziemi.Ale jakże mogliście się uważaćza właścicieli jeziora! Należy do czerwonych.Białe twarze sąbandytami, przyszli do nas aby wydrzeć naszą własność.‘Ibmahawk został wyko-pany.Bodajbyście zostali w domu,zamiast iść w objęcia śmierci!- Śmierci? Czy jesteście uczciwymi wojownikami, czy morderca-mi? Wszak nic wam złego nie wyrządziliśmy!- Milcz! Czy Khasti Tine nie został zamordowany wraz z towarzy szem?- Niestety.Ale nie myśmy go zabili!- Byliście obecni; mogliście zapobiec zbrodni.- Obaj hultaje wystrzelili tak szybko, że nie mieliśmy czasu ichpowstrzymać.-Tb was nie ocali! Znajdowaliście się w towarzystwiemorderców.Umrzecie nichybnie.Zaprowadzimy was do naszego wodza.Starsi plemienia zawyrokują, jaką śmiercią macie umrzeć.- Przecierz ukaraliśmy obu morderców! Winniście nam za towdzięczność.- Wdzięczność? - syknął czerwonoskóry.- Sądzisz żeś nam oddałprzysługę? Wolelibyśmy, aby żyli jeszcze; moglibyśmy zedrzeć znich skalpy i spalić ich przy palach męczarni.Pozbawiliście nastej przyjemności.Wasz los przesądzony, śmierć was czeka.Rzekłem! Odwrócił się na znak , że uważa rozmowę zaskończoną.Wypróż-niono kieszenie jeńców; Indianie zabrali całąich zawartoś~.Skoro jednak przywódca zobaczył przekazpieniężny, ujął go ostrożnie ko-niuszkami palców, włożył zpowrotem do kieszeni Grinleya i rzekł:- Zaczarowany papier mówiący.Żaden czerwony wojownik niebierze go ręki, gdyż później może zdradzić wszystkie jego myśli,słowa i czyny.Tymczasem upłynął dzień i nad jeziorem zaczęło się ściemniać.Indianie zostaliby tu przez noc, gdyby,nie ostry zapach nafty.Jeńców wsadzili na konie i ruszyli z powrotem przez wąwóz domiejsca w lesie, gdzie była czysta wóda.Indianie zeskoczyli zkoni, przywiązali jeńców do trzech drzew i poczyniliprzygotowania do noclegu.Czuli się bezpiecznie; gdyby jednakwiedzieli co się za nimi czai, pomknęliby, co koń wyskoczy.Otóż Mokaszi, wódz Nijorów po odjeździe białych zbadał po raz drugi dokładnie ślady zwiadowców Nawajów.Już poprzedniostwier-dził obecnośE trzeciego zwiadowcy.Teraz chciał goodszukać.Po długim poszukiwaniu znalazł ślad który wkrótce,drogą okrężną zetknął się i połączył ze śladem białych.-‘I~n Nawaj chce się zemścić na mordercach, skrada się zanimi.Z tego można wnosić, że droga do jego oddziału prowadzi w tymsamym kierunku.Pojedziemy za nimi i schwytamy w niewolę.‘Pak powiedział wódz i pojechał z początku w przeciwnymkierun-ku, do kryjówki w lesie, gdzie obozowało przeszłotrzydziestu Nijo-rów, awangarda, która wyprzedzała główne siły.‘I~raz na czele tych ludzi, wrócił do tropu Nawajów i jechał zanimi ostrożnie.Po drodze zauważył, że do trzech białychprzyłączyli się jeszcze dwaj.Indianie zbliżyli się do wąwozu,który prowadził nad jezioro nafty.‘Pdm z ukrycia, po krótkimczasie zobaczyli zwiadowcę Nawajów wychodzącego z wąwozu.Jeden z Nijorów chwycił za strzelbę chcąc strzelić; wódzpowstrzymał go przeczącym gestem i szepnął:- Niech ucieka! Niebawem powróci i przyprowadzi innych Nawa-jów.Wówczas schwytamy ich wszystkich.Już po krótkim czasie okazało się, że słusznie przypuszczał, gdyżzwiadowca wrócił z siedmioma innymi.Wszyscy wkroczyli dowąwo-zu.U wylotu zsiedli z koni, aby napaść na białych.Nijorowie czekali.Mokaszi się zdziwił, kiedy następnie zobaczyłNawajów tylko z trzema białymi jeńcami.Chciał napaść na nichw momencie, kiedy wychodzili z wąwozu po namyśle jednaknakazał swoim ludziom, aby pozostali w ukryciu.Przedewszystkim chciał wybadać, czemu brak dwóch białych.Dlategoprzepuścił wrogów i z kilkoma ludźmi zakradł się nad MrocznąWodę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]